Dziś wszystko wskazuje na to, że wybory prezydenckie odbędą się 10 maja. Napisałem „wybory”, ale to tylko z pryncypialnego przyzwyczajenia, bo ta majowa farsa władzy organizowana przez Jacka Sasina z wyborami nie ma, nie może mieć i nie będzie mieć nic wspólnego. Wszyscy o tym wiedzą – również wszyscy w Prawie i Sprawiedliwości.
Tajemniczość listy sukcesów Jacka Sasina w działalności publicznej może być porównywalna tylko do tajemniczości list poparcia do neoKRS, wiedzy prawniczej Julii Przyłębskiej i licencjatu Bartłomieja Misiewicza. Chciałbym napisać, że Jackowi Sasinowi coś się udało, że poddany próbom przez los zachował się jak mąż stanu albo chociaż jak przyzwoity człowiek. Chciałbym napisać, że Jacek Sasin był wzmocnieniem instytucji, gdzie figurował na liście płac, ale nie mogę, ponieważ jest on jedynie przykładem partyjnego aparatczyka – bez wiedzy, bez kompetencji, bez własnego zdania, bez zasad i standardów. Jeśli bierze się za organizację czegoś, musi to zakończyć się klęską, klapą, katastrofą, wstydem i zażenowaniem.
Dlatego dziwię się, wszystkim konkurentom Andrzeja Dudy ubiegającym się o zamieszkanie w Pałacu Prezydenckim, dysponowanie Belwederem, letnią rezydencją na Helu i zimową rezydencją w Wiśle. Dziwię się pani Kidawie, panu Biedroniowi, Panu Kamyszowi i panu Hołowni. Egzotyczni kandydaci nie zaprzątają mojej wyobraźni. Nie wiem, po co wam kandydowanie na najwyższy urząd w państwie w tych tragikomicznych okolicznościach i urągających wszelkim standardom warunkach. Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że następnego dnia po wyborach też jest dzień i też jest jakaś polityka, a wy będziecie pośmiewiskiem w oczach opinii publicznej.
Szczerze? Uważam, że już jesteście pośmiewiskiem. Rzucaniem zaklęć, że zrobicie wszystko, aby wybory w tym terminie i w tych warunkach nie odbyły się, pogrążacie się i ośmieszacie się jeszcze bardziej. Nie macie na nic wpływu i szczerze mówiąc, nikogo już nie obchodzi, co macie do powiedzenia. Zwłaszcza, że niektórzy z was nie zadają sobie nawet trudu polegającego na nauczeniu się na pamięć tego, co wam napiszą na kartce wasi współpracownicy. Jeśli liczycie na to, że opinia publiczna kupi spin waszych sztabów, że ponieśliście klęskę, bo zdarzyła się epidemia, to dajcie sobie spokój z polityką i zacznijcie chałupniczo składać długopisy.
Wstydziłbym się kandydować w wyborach, które organizuje Jacek Sasin. Opozycyjnym kandydatom na głowę państwa najwyraźniej wstydu brakuje.
Komentarze