Posłowie Lewicy postanowili podczas zaprzysiężenia Andrzeja Dudy na II kadencję pościć oko do osób, które za cel w życiu obrały ostentację w manifestowaniu swojej homoseksualności i przyszli na uroczystość z tęczowymi flagami. W kategoriach poważnej polityki i pokazywania, że jest się w parlamencie dla rozwiązywania realnych problemów dzisiejsza akcja kompletnie się nie mieści. Normalni ludzie machną na to ręką, a i dla środowisk skrajnych nie będzie to miało żadnego znaczenia w poprawie komfortu życia codziennego.
Przez lata, gdy lewicy nie było w Sejmie słyszałem, jak bardzo środowisko to jest tam potrzebne i jak wiele problemów rozwiąże, gdy tylko kilka osób przeczołga się przez pięcioprocentowy próg wyborczy. Rzecz jasna, deklaracje te zwykle okraszone były komentarzem, że w przeciwieństwie do prawicowej Platformy Obywatelskiej, która przecież niczym nie różni się od Prawa i Sprawiedliwości.
Lewica jest w Sejmie z powrotem już niemal rok, a ja choć zaczynam i kończę dzień na orientowaniu się w politycznej rzeczywistości, nie znajduję żadnego projektu, inicjatywy, pomysłu i idei lewej strony, która byłaby warta poparcia przez szerszą grupę osób niż garstka ultrasów modlących się do Adriana Zandberga. Pamiętam, że niemal rok temu pierwszym postulatem klubu parlamentarnego Lewicy było umieszczenie żeńskich końcówek nazw zawodów w sejmowym obiegu dokumentów. Przełom jak cholera – urosły od tego płace, spadło bezrobocie, poprawiła się sytuacja szpitali, przybyło miejsc w żłobkach i przedszkolach, a nadwiślańskie uczelnie wyższe przestały zalegać w ogonie światowych rankingów.
Uważam, że to doskonały moment, aby ktoś zapytał posłów Lewicy, po co są tam, gdzie są. Twierdzę także, iż wyborcy Lewicy powinni zacząć sami przed sobą odpowiadać sobie na pytanie, czy mają z tych polityków jakąkolwiek korzyść. 4 sierpnia ukazał się sondaż IBRIS przeprowadzony 29 lipca, w którym PiS jest liderem z wynikiem na poziomie 36%, PO ma w nim II miejsce z wynikiem 33%, a trzecia w tym zestawieniu Lewica raptem 6%. Oczywiście, sondaż bez znaczenia, gdy do wyborów parlamentarnych zostały trzy lata, ale jednak powinien stać się pretekstem do głębszej refleksji - zwłaszcza dla tych, dla których problemem nie są patologie PiS, a samo już nawet istnienie PO, a takich po lewej stronie jest wielu.
Komentarze