Przejdź do głównej zawartości

Liberalne elity kamieniem u szyi liberalnej opozycji

Gdy zastanawiam się, w czym tkwi powód przewlekłej niezdolności polityków opozycji do poszerzenia grona zwolenników ich środowisk w taki sposób, aby przy okazji wyborów powszechnych mogli oni nawiązać walkę o wyborcze zwycięstwo nad Prawem i Sprawiedliwością i dzięki temu mieć realny wpływ na rzeczywistość w naszym kraju, dochodzę do wniosku, że choć posłowie opozycji w swej większości nie grzeszą ani sprytem, ani talentem, zadania nie ułatwiają im szeroko pojęte elity (często samozwańcze), które mają zwyczaj publicznego wypowiadania się w imieniu opozycji z tego tylko względu, że nie lubią Jarosława Kaczyńskiego i jego formacji.

Ludzie ci (aktorzy, celebryci, reżyserzy, pisarze, muzycy, dziennikarze, publicyści itd.) chcieliby trzymać kilka srok za ogon – kontynuować swoje podstawowe aktywności jedną ręką oraz gmerać w polityce drugą ręką – trzymając w swojej ręce rękę przedstawiciela partii opozycyjnej, bo rzecz jasna chodzi o wpływ na polityczną rzeczywistość bez ponoszenia odpowiedzialności za skutki podejmowanych decyzji. Gdyby media w naszym kraju znały granice, a przede wszystkim, gdyby dziennikarze pamiętali, co znaczy słowo „przyzwoitość” i potrafiliby posługiwać się zdrowym rozsądkiem, tendencje do dyktowania posłom opozycji, co powinni robić, kiedy i gdzie, czyje interesy reprezentować, a czyje ignorować oraz z kim się fotografować, a z kim nie, byłyby zduszone w zarodku, a przedstawiciele opozycyjnych środowisk mieliby więcej pewności siebie i byliby zdecydowanie bardziej szanowani przez ludzi uważających się za ich zwolenników.

Wystarczy spojrzeć na okolice Prawa i Sprawiedliwości. Osoby uważające się za elity, a kojarzone ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego wspierają prezesa w realizacji jego planów i bardzo dużo czasu poświęcają na tłumaczenie jego nieomylności szerokiej opinii publicznej. Tam nikt nie odważy się kpić z lidera obozu, tam nikt nie próbuje na liderze czegokolwiek wymuszać siedząc na tylnym siedzeniu, tam nikt publicznie nie podważa politycznych kompetencji prezesa, a wręcz modlą się o to, aby jego wszechwładza trwała jak najdłużej. Ponad to ludzie ci czują się wpół-odpowiedzialni za pomyślność PiS i obce jest im myślenie – tak powszechne po stronie opozycji – że jak nie ta partia to inna, jak nie ten jej lider to inny, a w ogóle to niech nas błagają o święty spokój, bo możemy narobić im takiego bałaganu, że spadną poniżej progu wyborczego.

Mam nadzieję, że politycy opozycji zdają sobie sprawę z utopijności zabiegania o życzliwość elit. Mam nadzieję, że będą potrafili przeciwstawić się ich lobbingowi i uwierzą we własne umiejętności. To jedyny sposób na nawiązanie kontaktu z wyborcami znajdującymi się poza wielkomiejską bańką, a to ten mieszkaniec naszego kraju jest kluczowy dla pomyślności przyszłych wyborczych rozstrzygnięć.

Komentarze