Przejdź do głównej zawartości

Drugie życie Strajku Kobiet dzięki furii Kaczyńskiego

Po tym, gdy Marta Lempart zaczęła obrażać wszystkich od prawa do lewa, a Klementyna Suchanow nie widziała nic złego w uszkadzaniu elewacji kościołów i zakłócaniu nabożeństw, uliczne protesty zaczęły wygasać, stały się nieliczne i sporadyczne, a PR-owcy PiS mogli ogłaszać zwycięstwo. Gdy jednak prezes partii Jarosław Kaczyński wyszedł wczoraj na sejmową mównicę i zaczął wrzeszczeć, że opozycja ma krew na rękach i powinna siedzieć w więzieniu, a przed Sejmem policja brutalnie tłumiła protesty używając gazu i niszcząc legitymacje poselskie parlamentarzystów obecnych w tłumie, protestujący dostali nowy impuls do protestowania, a organizacja Strajk Kobiet znowu może jakoś uzasadnić swoją rację bytu, choć jest organizacją skrajną i te protesty nie są po to, aby przyznawać jej rację.

Jarosław Kaczyński posiada doskonałą zdolność do mobilizowania swoich przeciwników i wyprowadzania ich na ulice. Człowiek, który nad niczym już nie panuje, a największy problem ma z panowaniem nad sobą, najwyraźniej postanowił przykryć najbardziej antyunijne wystąpienie polskiego premiera po 1989 roku swoim nienawistnym wystąpieniem i groźbami, a stało się to wszystko tuż po tym, gdy politycy Solidarnej Polski przekonywali, że zgadzając się na unijny budżet, zgadzamy się na handlowanie dziećmi na targach i kupowanie ich przez homoseksualistów. To się dzieje w naszym kraju u progu trzeciej dekady XXI w. Politycy mający pełnię władzy mogą każdemu powiedzieć wszystko i każdemu zagrozić wszystkim i są zupełnie bezkarni, bo państwo nie działa, a policja prześladuje obywateli zamiast troszczyć się o ich bezpieczeństwo.

Ku również mojemu zaskoczeniu, dane ministerstwa zdrowia nie potwierdzają wzrostu zachorowań na Covid-19 w związku z ulicznymi protestami, a zatem oskarżenia Jarosława Kaczyńskiego nie mają żadnych podstaw. Nie mam jednak złudzeń, że w Prawie i Sprawiedliwości znajdzie się choć jeden człowiek, który powie prawdę swojemu pryncypałowi, albo że znajdzie się ich większa grupa i odeślą prezesa do miejsca, w którym już nikomu nie będzie mógł zrobić krzywdy.

To się dobrze nie skończy. Przemoc rodzi przemoc, a eskalacja konfliktu może spowodować rewolucję nad która nikt nie będzie potrafił zapanować.

Komentarze