Prezydent Andrzej Duda zawetował "lex TVN", aby po zakończeniu prezydentury mieć cień szansy na karierę w międzynarodowych instytucjach. Bez poparcia Amerykanów nie będzie to możliwe.
Prezydent nie zacznie sprzyjać opozycji
Tezy co niektórych przedstawicieli sejmowej mniejszości mówiące o tym, że prezydent Andrzej Duda zawetował "lex TVN", bo przypuszcza, że w 2023 r. Prawo i Sprawiedliwość przegra wybory parlamentarne, należy uznać za ekstrawagancję, która wynika z zaskoczenia decyzją głowy państwa. Prezydent nie zacznie sprzyjać opozycji, będzie co najwyżej blokował co bardziej skrajne pomysły prezesa PiS. To konieczne, jeśli Duda chce być dla Waszyngtonu partnerem do rozmowy.
Prezydent zrobi wszystko, aby partia Jarosława Kaczyńskiego utrzymała władzę
Jeśli zaś wybory w 2023 r. wygra dzisiejsza opozycja, Andrzej Duda będzie sypał jej piach w oczy aż do końca swojej kadencji. Zablokowanie zamachu PiS na TVN nie oznacza bynajmniej, że prezydent przestał być zadeklarowanym przedstawicielem tego środowiska - oddanym Kościołowi, niechętnym Unii Europejskiej czy entuzjastą drakońskiego prawa antyaborcyjnego. To wszystko zostaje, ostrożnie z tym zachwytem, odwilży nie będzie.
Kaczyński pokazał wyborcom PiS, że naprawdę chciał zaorać TVN
Prezes PiS naprawdę chciał zniszczyć telewizję należącą do Amerykanów, a gdyby to się udało, poszedłby po RMF, Eurozet i po największe portale. W lipcu sądził, że to się może udać, a wczoraj okazało się, że jednak nie. Choć ultrasi partii wylewają pomyje na forach internetowych, a Czarnek, Czerwińska i Terlecki są zawiedzeni decyzją Dudy, ci pierwsi za tydzień zapomną o sprawie, a ci drudzy otrzymają od prezesa nowe zadania. Może gdyby nie używanie Pegasusa do szpiegowania mecenasa Giertycha, prokurator Wrzosek i ówczesnego posła (a dziś senatora) Brejzy, Kaczyński spróbowałby wrócić do "lex TVN" przez warzywniak Przyłębskiej (wysyłając do atrapy TK obecną ustawę medialną), ale w tych okolicznościach temat prawie na pewno umrze. Opozycja musi jedynie pilnować swojej obecności na posiedzeniach Sejmu, aby do odrzucenia weta prezydenta było potrzebnych 276 głosów na 460 obecnych na sali, a nie mniej, proporcjonalnie do absencji w ławach mniejszości.
Komentarze