Premier Donald Tusk ni z tego ni z owego oznajmił opinii publicznej, że nie ma podstaw, aby kwestionować decyzję nie-izby nie-sądu, która zgodnie z oczekiwaniem Jarosława Kaczyńskiego uwali protesty wyborcze i przylepie Karola Nawrockiego jako głowę państwa mimo rażących nieprawidłowości w toku liczenia głosów oddanych przez niemal dwadzieścia jeden milionów obywateli.
Premier zakpił w ten sposób ze wszystkich tych, którzy domagali się ponownego przeliczenia wszystkich głosów. Czy dlatego, że dostał policzek od koalicjantów? Politycy Lewicy kpią z żądań ponownego przeliczenia wszystkich głosów, Polske Stronnictwo Ludowe zaakceptowało obecny stan rzeczy, a Szymon Hołownia umywa ręce. Czy dlatego, że administracja Donalda Trumpa poważnie naciska, abyśmy nad naszym wyborczym bałaganem przeszli do porządku dziennego? A może jedno i drugie?
Tak czy inaczej, Donald Tusk jest dziś politycznie najsłabszy od czerwca 2012 roku, gdy wybuchła afera podsłuchowa, a on postanowił nie podejmować żadnych decyzji personalnych w łonie Rady Ministrów i rozpoczął przygotowania do swojego wyjazdu do Brukseli. Wtedy Jarosław Kaczyński otrzymał Polskę na srebrnej tacy. Czy tym razem będzie tak samo? Dziś wszystko na to wskazuje.
Komentarze