To, co pierwsze rzuciło się w oczy (a właściwie w uszy), gdy oglądałem dzisiejszy event Platformy Obywatelskiej poświęcony gospodarce i rynkowi pracy, to rzetelna diagnoza sytuacji i propozycje rozwiązań, które trafiają w sedno dzisiejszych problemów pracodawców, pracowników i wspólnot lokalnych. Politycy PO doskonale zdają sobie sprawę, że Polacy dzielą się na tych, którzy w głębokim poważaniu mają wielkomocarstwowe plany Mateusza Morawieckiego, które służą tworzeniu sztucznych posad dla ludzi władzy i na tych, którzy są tymi bajkami władzy najzwyczajniej w świecie zmęczeni. Dlatego też w propozycjach gospodarczych największej partii opozycyjnej nie znajdziecie ani słowa o milionie samochodów elektrycznych, przekopie Mierzei Wiślanej, budowie Centralnego Portu Komunikacyjnego, czy posadzeniu pół miliarda drzew w pół roku. To są brednie, to jest wyrzucanie w błoto pieniędzy podatników, to jest robienie z ludzi idiotów – nie to jest kluczowe dla ludzi prowadzących działalność gospodarcz
Platforma Obywatelska idzie za ciosem. Po dobrze przyjętym evencie, na którym zaproponowano stworzenie koalicji 276 oraz bardzo umiejętnym rozbrojeniu bomby jaką dla PO zawsze był temat aborcji, przyszedł czas na kolejną ofensywę – tym razem w obszarze gospodarki i rynku pracy. Platforma chce oprzeć swój plan gospodarczy na szacunku, zaufaniu i wsparciu (to zgrabna kontra wobec tego, jak pracodawców i pracowników traktują obecnie rządzący naszym krajem). Z danych wynika, że w sierpniu 2020 r. liczba bezrobotnych do trzydziestego roku życia zwiększyła się o 23% w porównaniu z grudniem 2019 r. Platforma proponuje, aby pomoc państwa dla pracodawców, pracowników oraz jednostek samorządu terytorialnego oparta była o zasadę solidarności a nie uznaniowości, którą kieruje się Prawo i Sprawiedliwość. Oznacza to, że pomoc powinna dostać duża firma i mała firma, duża gmina i mała gmina a nie ta firma, która ma odpowiedni kod PKD albo ta wspólnota lokalna, w której władzę sprawują totumfaccy Jaro