Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2020

Nie będzie wojny prezydenta Trzaskowskiego z rządem PiS

Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego zdesperowani sondażami korzystnymi dla Rafała Trzaskowskiego i wyraźnym „zjazdem” poparcia dla urzędującej głowy państwa, starają się wmówić opinii publicznej, że wybór Rafała Trzaskowskiego na gospodarza Pałacu Prezydenckiego oznacza wojnę z rządem PiS i permanentny chaos w kraju. To absolutna nieprawda. Gdy Rafał Trzaskowski zostanie lokatorem Pałacu Prezydenckiego, żadnej wojny z rządem PiS prowadził nie będzie. On świetnie rozumie, że wybory parlamentarne odbyły się ledwie kilka miesięcy temu i mandat Prawa i Sprawiedliwości jest nie do podważenia. Świetnie rozumie też, że odbudowanie poparcia i zaufania dla Platformy Obywatelskiej zajmie przewodniczącemu Borysowi Budce jeszcze co najmniej dwa lata. Zmiana nastrojów społecznych to proces długotrwały i dziś jest za wcześnie na wygranie wyborów parlamentarnych przez sejmową opozycję. Kandydat Platformy Obywatelskiej na prezydenta RP rozumie też, że na wojnie z PiS zacząłby tracić społeczne popar

Walka z wirusem pod dyktando wyborczej kalkulacji

Brzydko bawi się obecna władza – nie napiszę, że nasza, bo ja na nich nie głosowałem. Wiadomo, że to, co premier Morawiecki i minister Szumowski nazywają niewielką liczbą zakażeń wynika głównie z wykonywania możliwie jak najmniejszej liczby testów, ale dobry humor obydwu panów nie opuszcza. Na konferencji prasowej szef rządu oraz minister zdrowia poinformowali, że od 30 maja imprezy będą mogły odbywać się z liczbą 150 zgromadzonych osób, limit wiernych w kościołach przestaje obowiązywać, a noszenie maseczek w przestrzeni otwartej będzie kwestią tak subiektywną, że momentalnie stanie się fikcją. Nie mam złudzeń, że znoszenie epidemicznych rygorów ma cokolwiek wspólnego z wiedzą medyczną. Rządzący są dziś w coraz większych politycznych tarapatach i postanowili uspokoić społeczeństwo znacząco znosząc wprowadzone kilkanaście tygodni temu restrykcje. Jest to decyzja, która nie wymaga uruchomienia miliardów złotych z budżetu państwa, a tylko taką może dziś podjąć rezydent kurnika przy ulicy

Panika w Pałacu

Nie tak miało być. Wyborcze scenariusze Prawa i Sprawiedliwości oraz pałacowego otoczenia prezydenta Andrzeja Dudy zakładały precyzyjny, pewny i w pełni kontrolowany marsz po reelekcję, który miał być dodatkowo wzmocniony ograniczeniami związanymi z epidemią czy też tymi, do których wprowadzenia epidemia jest bardzo wygodnym pretekstem. Na początku tego roku sondaże dawały Andrzejowi Dudzie pewne zwycięstwo w majowych wyborach, być może nawet bez konieczności przeprowadzania II tury głosowania, a konieczność zawieszenia kampanii przez opozycyjnych konkurentów głowy państwa z powodu koronawirusa miała być dla nich gwoździem do trumny, a dla Andrzeja Dudy darem niebios powodującym, że samo głosowanie będzie formalnością – obojętnie kiedy i w jakiej formie się odbędzie. Zmiana kandydata Platformy Obywatelskiej, który w półtora tygodnia zyskał 26% poparcia spowodowała panikę w Pałacu Prezydenckim. Stąd powrót Jacka Kurskiego do zarządu TVP i wypuszczane tam wyssane z palca plotki, że kandy

5 lat mroku

24 maja 2015 roku pamiętam bardzo dobrze, choć to w sumie dziwne, bo było później jeszcze kilka wydarzeń i dat bardziej zasługujących na przechowanie w zwojach mózgowych – np. obrona pracy licencjackiej 24 czerwca 2016 roku czy obrona pracy magisterskiej 2 lipca 2018 roku, a to dlatego, że studia były najlepszym czasem w historii mojej edukacji. Wróćmy jednak do 24 maja 2015. Dzień II tury wyborów prezydenckich był dla mnie niezwykle nerwowy, ponieważ taki jest dla mnie każdy dzień politycznego rozstrzygnięcia, mimo tego, że nie było mi dane doświadczyć atmosfery wieczoru wyborczego w sztabie wyborczym. Nerwy brały się stąd, że godziny tego dnia dłużą się niesamowicie, a z planu spania do południa, aby skrócić sobie oczekiwanie na sondaże exit poll nic nie wyszło, ponieważ rolnicze geny biorą górę. Zawsze wstawałem bardzo wcześnie i nigdy nie lubiłem piżamy. Po rozstrzygnięciu I tury wyborów prezydenckich było dla mnie jasne, że prezydent Bronisław Komorowski jest w politycznych tarapa

Trzaskowski nie ma „warszawskiego bagażu”

Mam ostatnio dobry humor polityczny, ponieważ kandydat PO na prezydenta RP Rafał Trzaskowski zachowuje się dokładnie tak, jakbym sobie tego życzył. Im lepiej idzie jednak Trzaskowskiemu w staraniach o poparcie Polaków, tym częściej czytam o jakimś „warszawskim bagażu” prezydenta stolicy, który rzekomo ma być dla niego obciążeniem w staraniach o najwyższy urząd w państwie. Nie ma żadnego bagażu. Oczywiście, lepiej byłoby, żeby Rafał Trzaskowski był prezydentem stolicy dłużej niż półtora roku, ponieważ wtedy miałby więcej argumentów na swoją korzyść jako pretendent do stanowiska głowy państwa, ale półtoraroczny bilans w Warszawie też jest dla niego korzystny. Nawet trochę zazdroszczę Trzaskowskiemu, że zdołał przez ten czas wyprowadzić na ulice stolicy 130 nowiutkich autobusów elektrycznych. Zrobił to dokładnie wtedy, gdy premier Morawiecki mamił Polaków prezentacjami multimedialnymi i bajkami o samochodach elektrycznych rodzimej produkcji. Żadne polskie auto elektryczne z polskiej fabry

Posłowie opozycji wyręczają dziennikarzy

Jeśli będąc zwolennikiem partii politycznej, która już piąty rok jest w opozycji można być z czegoś dumnym, to właśnie z tego, że jej posłowie podejmują niestandardowe działania, aby ujawnić to, co partia rządząca próbuje ukryć przed opinią publiczną. Działania posłów opozycji są tym cenniejsze, że nie mieli odwagi podjąć ich dziennikarze, dla których to powinno być sensem pracy w tym zawodzie. Mam na myśli posłów Marcina Kierwińskiego i Sławomira Nitrasa, którzy dziś rano pojawili się na konferencji wiceministra zdrowia przed gmachem tego resortu. Posłowie Platformy Obywatelskiej do mikrofonów i w świetle kamer zadawali pytania dotyczące przekrętu z zakupem masek ochronnych niespełniających norm bezpieczeństwa, na których kilka milionów złotych zarobił kolega ministra Łukasza Szumowskiego przez swoją firmę, którą założył dosłownie chwilę wcześniej. Inni posłowie Platformy Obywatelskiej wykryli zaś, że w czasach, gdy Szumowski był wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, podległe te

Bezpartyjna prezydentura to mit

Postanowiłem napisać ten tekst po tym, gdy zauważyłem, że zwolennicy Szymona Hołowni rozpływają się w zachwytach nad nim jako bezpartyjnym kandydacie na głowę państwa. Zaznaczam, że choć ja jestem zwolennikiem Rafała Trzaskowskiego, nie będę namawiał ich do zmiany wyborczych preferencji. Chciałbym jedynie, aby obudzili się z błogiego snu i zaczęli twardo stąpać po ziemi. Odnoszę wrażenie, że fundamentem mitu bezpartyjnego prezydenta jest założenie, iż Polacy nie lubią partii politycznych, uważają je za symbol wszelkiego zła i brzydzą się nimi. To nieprawda. Polacy z cała pewnością potrafią nie lubić i nie szanować konkretnych polityków, ale nie uważają środowisk politycznych za źródło swoich życiowych niepowodzeń i frustracji. Skąd to wiem? Ano stąd, że Prawo i Sprawiedliwość są partiami politycznymi w pełnym znaczeniu tego słowa i od lat skupiają wokół siebie ok. 70% poparcia tych, którzy biorą udział w głosowaniu, a jak wiadomo tylko tacy się liczą. Co więcej – wszyscy konkurenci tyc

Trzaskowski „wywrócił stolik”

Chcąc dbać o własną wiarygodność, nie mogę dziś uznać, że Rafał Trzaskowski ma ogromne szanse na pokonanie Andrzeja Dudy w II turze wyborów prezydenckich. W czwartej dobie od ogłoszenia jego kandydatury na najwyższy urząd w państwie pewne wydaje się już jednak to, że to Trzaskowski zmierzy się w II turze z urzędującą głową państwa. Widać bowiem, że obecny prezydent stolicy „wywrócił stolik” opozycyjnym konkurentom do zamieszkania przy Krakowskim Przedmieściu. Nie ulega wątpliwości, że największym przegranym wymiany kandydata Platformy Obywatelskiej jest Szymon Hołownia, który jeszcze tydzień temu miał mocne II miejsce we wszelkich badaniach preferencji Polaków, choć odnotowuję, że w jednym z sondaży na drugim miejscu był Krzysztof Bosak. Nie należy okazywać pychy i tytułować żony Rafała Trzaskowskiego przyszłą pierwszą damą, ponieważ to z wielkim prawdopodobieństwem rozzłości nawet ludzi życzliwych kandydatowi PO, a z całą pewnością jest okropnie infantylne. Jasne stało się jednak, że

Politycy PiS nienawidzą Warszawy

Gdy słyszę polityków partii Jarosława Kaczyńskiego uderzających w Rafała Trzaskowskiego awarią w oczyszczalni ścieków „Czajka”, krew mnie zalewa i muszę bardziej niż zwykle ważyć słowa. Jeśli już przyjąć, że awaria powstała z winy Trzaskowskiego, co jest całkowitą bzdurą, to nie myli się ten, kto nic nie robi. Nawet gdyby to prezydent stolicy był odpowiedzialny za awarię, postawa polityków PiS rządzących wówczas Polską na szczeblu centralnym była dalece bardziej kompromitująca, a nawet haniebna. Mam bardzo dobrą pamięć polityczną. Pamiętam jak warszawscy radni Prawa i Sprawiedliwości od pierwszych minut, gdy poinformowano o awarii, robili na tym czystą choć akurat brudną politykę. W ich komentarzach nie było cienia troski o zdrowie czy choćby komfort życia mieszkańców stolicy. Zachowywali się jak ludzie, którzy o tego rodzaju zdarzenie modlili się od pierwszych minut po tym, gdy Rafał Trzaskowski założył łańcuch gospodarza miasta, czyli oficjalnie objął urząd. Pamiętam szefa Kancelarii

Hejt miarą potencjału

Za kadencji Grzegorza Schetyny u sterów Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski był przez niemal wszystkich przymierzany do praktycznie wszystkich państwowych stanowisk i funkcji wewnątrz partii. Wszystko po to, aby użyć go do zdestabilizowania największej partii opozycyjnej ku uciesze PiS i lewicy cieszącej się w mediach poparciem niewspółmiernie dużym do tego w społeczeństwie. Rafał Trzaskowski nie posłuchał „dobrych rad” i lojalnie współpracował z Grzegorzem Schetyną. Został kandydatem na prezydenta Warszawy i choć początki miejskiej kampanii miał bardzo trudne, w pewnym momencie przełamał się, poczuł swoją rolę, zrozumiał swój potencjał i wygrał wybory już w I turze. Wówczas ataki na niego ruszyły dokładnie w momencie, gdy oznajmił, że nie zamierza rozbijać partii od środka i szanuje przywództwo Schetyny. Dzisiaj, ci sami ludzie, którzy tydzień temu bardzo wysoko oceniali zarządzanie przez niego stolicą, kwestionują jego kompetencje do zostania głową państwa i zdają się odwracać

Szumowski nie jest żadnym bohaterem

Od pierwszych dni po przejęciu władzy przez Prawo i Sprawiedliwość od przechodzącej do ław opozycji Platformy Obywatelskiej, rozpoczęła się niespotykana na przestrzeni trzech dekad po upadku komunizmu kadrowa czystka. Czystka ta nie była podyktowana troską o jakość sprawowania funkcji publicznych czy jakość usług świadczonych przez państwo na rzecz obywateli. Główny, jeśli nie wyłącznym, celem personalnych roszad na niemal każdym szczeblu niemal każdej instytucji publicznej nie znajdującej się w zarządzaniu samorządu terytorialnego było uwłaszczenie się na państwowym majątku. Chodziło o to, aby wyrównać sobie „straty” materialne wynikające z ośmiu lat zasiadania w sejmowych ławach należnych opozycji, aby dorobić się osobistego majątku oraz możliwie skrupulatnie przygotować się w czasie sprawowania władzy na czas po tej władzy utraceniu. Stąd karuzele na stanowiskach prezesów państwowych spółek, gdzie często res zasiadania w danym fotelu nie przekraczał roku. Trzeba przecież nakarmić zn

Naprawdę dobra zmiana

To Rafał Trzaskowski zastąpi Małgorzatę Kidawę-Błońską w roli kandydata Platformy Obywatelskiej na urząd głowy państwa. Urzędujący prezydent Warszawy jest optymalnym kandydatem na najwyższy urząd w Rzeczypospolitej Polskiej spośród tych, którzy byli brani pod uwagę, a zatem trzeba tę decyzję władz partii oceniać pozytywnie. W sytuacji, w której znaleźliśmy się, najgorszą decyzją byłby brak decyzji. Trzeba pamiętać, że sytuacja spowodowana przez epidemię koronawirusa uniemożliwia prowadzenie znanej z poprzednich lat kampanii wyborczej. Nie da się organizować tłumnych spotkań z wyborcami i wielkich konwencji. Kampania wyborcza w ogromnym stopniu musi opierać się na internecie oraz na mediach tradycyjnych. Komunikatywność Trzaskowskiego jest w tej sytuacji bezcenna, choć czasu na przekonanie wyborców jest ekstremalnie mało, a tak partia rządząca, jak i opozycyjni konkurencji Trzaskowskiego postarają się uprzykrzyć mu życie w nowej roli. Nie należy nadmiernie eksponować faktu, ze w wyborac

Sejm znowu podłożył się Senatowi

Sejm w kilka godzin przepchnął nowelizację ustawy o wyborach. Rządząca większość popełniła drugi raz w krótkim czasie ten sam błąd, który doprowadził do tego, że wybory prezydenckie nie odbyły się 10 maja. Niesłuchanie opozycji, kpienie z posłów mniejszości i lekceważenie zgłaszanych przez nią poprawek do nowelizacji jest standardem stosowanym od lat przez tych, którzy będąc w opozycji proponowali „pakiet demokratyczny”, a gdy znaleźli się w większości, marszałkiem zrobili Marka Kuchcińskiego, a wicemarszałkiem Ryszarda Terleckiego. Spodziewam się, że Senat ponownie wykorzysta pełne trzydzieści dni na rozpatrzenie nowelizacji, która trafi do niego z Sejmu i uważam, że tak powinno się stać, skoro Prawu i Sprawiedliwości zabrakło refleksji, a przede wszystkim zabrakło przyzwoitości na etapie prac sejmowych. Stanisław Karczewski zrezygnował z funkcji wicemarszałka Senatu i uważam, że jego męczeństwo jest bezsporne. Niesamowite jak łatwo sejmowa większość PiS w krótkim czasie podłożyła się

Czy „młoda lewica” kiedyś dorośnie?

W parlamentarnej kadencji 2015-2019 niemal codziennie czytałem peany publicystów na temat tzw. „młodej lewicy”, czyli tej utożsamianej bardziej z Biedroniem, Gawkowskim i Zandbergiem, niż z Czarzastym, Millerem i Kwaśniewskim. Nie rozumiałem tych zachwytów, ale gdy PiS zaczęło „dokręcać śrubę” z prawej strony, stało się dla mnie jasne, że lewica niemal na pewno wróci do Sejmu i Senatu na kadencję 2019-2023. Tak się stało, a media z tej radości nawet z Włodzimierza Czarzastego próbowały zrobić męża stanu i wzór cnót wszelakich, choć jest cyniczny do szpiku kości i do cna zakłamany. Obecna kadencja naszego parlamentu trwa już pół roku, a nowej jakości w polityce młodej lewicy odnaleźć nie potrafię. Zaczęli kadencję od domagania się żeńskich końcówek w oficjalnych sejmowych dokumentach jakby od tego zależał czyjkolwiek dobrobyt albo ład społeczny, a potem koncentrowali się głównie na atakowaniu Platformy Obywatelskiej. Po sześciu miesiącach od powrotu lewicy z pozaparlamentarnego margines

Jacek Sasin ucieka przed odpowiedzialnością za wyborczy przekręt

Zaczęło się to, na co czekałem bardzo długo: Panowie z Prawa i sprawiedliwości zaczęli skakać sobie do gardeł. Oto bowiem, wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin winą za wybory prezydenckie, które nie odbyły się 10 maja obarcza premiera Mateusza Morawieckiego. Zdaniem Sasina to właśnie Morawiecki odpowiada za defraudację kilkunastu milionów złotych z pieniędzy podatników, które pochłonęło daremne drukowanie pakietów wyborczych. Było to zresztą nielegalne samo w sobie, ponieważ nie było do tego podstawy prawnej, ponieważ ustawa leżała wtedy w Senacie. Nie ulega wątpliwości, że Jacek Sasin twardzielem nie jest. Jeśli groźba odpowiedzialności karnej i politycznej za kopertowy przekręt stanie się realna, zacznie sypać i wsypie wszystkich bez wyjątku, aby ratować własną skórę. Właśnie dlatego sen z powiek politykom z PiS spędza kwestia wykorzystania wydrukowanych pakietów w nowych wyborach prezydenckich, a nie walka z koronawirusem czy z jego gospodarczymi następstwami. Spod

Wybory prezydenckie jak „powrót Tuska”

Jestem koszmarnie i coraz bardziej zmęczony tematem wyborów prezydenckich. Sposób i styl traktowania tego najważniejszego w naszym kraju aktu demokracji przez Prawo i Sprawiedliwość oraz jego środowiska satelickie (Porozumienie i Solidarną Polskę) wywołuje we mnie coraz większe obrzydzenie i zniechęcenie. Samopoczucia nie poprawia mi również to, jak w tej sytuacji zachowują się opozycyjni kandydaci na najwyższy urząd w państwie. Oczekiwałem, że widząc w jaką farsę wybory prezydenckie zamienia wicepremier Jacek Sasin, zrezygnują z kandydowania, aby ostatecznie ośmieszyć Andrzeja Dudę, a także uzbroić swoje środowiska polityczne w multum argumentów za podważaniem mandatu urzędującego prezydenta do zamieszkiwania w Pałacu Prezydenckim i używania należnych głowie państwa prerogatyw. Kandydujesz, czyli bierzesz w tym udział, a to oznacza, że jesteś współodpowiedzialny. To jest kwestia tak prosta i oczywista, że czuję zażenowanie, gdy muszę o tym pisać. W wyborach organizowanych przez pana S

Nie pokonamy Kaczyńskiego okazując pogardę wyborcom jego partii

Ten tekst wyjątkowo nie będzie o politykach. Ten tekst będzie o nas samych – o wyborcach. Od wyborów parlamentarnych z 2029 roku minęło kilka miesięcy. To bardzo dużo czasu – zwłaszcza w nadwiślańskich warunkach i specyfiki ostatnich lat rodzimej polityki, gdy właściwie należałoby nie wyłączać dostępu do informacji, aby zawsze być na bieżąco. Okazuje się jednak, że kilka solidnych miesięcy od dnia, w którym wyborcy opozycji dostali od wyborców Prawa i Sprawiedliwości kolejny czytelny komunikat o byciu w mniejszości, to za mało, aby wyborcy opozycji czegoś się nauczyli i wyciągnęli wnioski z własnych błędów. Od jesieni 2019 roku notorycznie czytam we wszelakich mediach społecznościowych, jak wyborcy opozycji gardzą wyborcami partii Jarosława Kaczyńskiego. Czytałem wiele razy jacy to ci wyborcy PiS są naiwni, głupi, ślepi, głusi, pozbawieni gustu, grubi, łysi i jaki to mają problem z higieną osobistą. Przyznam, że przez długi czas nie zdawałem sobie z prawy, jak bardzo poważne niesie to

Dwaj panowie przy herbacie w środku nocy odwołali wybory

Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin ustalili wczoraj w nocy, że wyborów w maju nie będzie. Ustalili, że w poniedziałek wybory, których nie było unieważni Państwowa Komisja Wyborcza, a potem Sąd Najwyższy. Po wszystkim Marszałek Sejmu rozpisze nowe wybory i cała procedura rozpocznie się od nowa. Podstawa prawna tych działań? Tego żaden z panów nie ujawnił – pewnie herbata skończyła się za szybko. Zdumiewające, że dziennikarze i publicyści niemal zupełnie zignorowali fakt, że jeśli dwóch szefów formacji tworzących obóz władzy może tak po prostu unieważnić wybory, państwo, w którym takie rzeczy się dzieją jest w poważnych tarapatach, a wraz z państwem, żyjący w nim obywatele. Czy wyobrażacie sobie, że swego czasu Donald Tusk i Grzegorz Schetyna porozumiewają się i odwołują wybory? Nie? No właśnie. A teraz możliwe jest już dosłownie wszystko. Uważam, że tylko wybory prezydenckie przeprowadzone w przyszłym roku mogą być uczciwe, transparentne i prawomocne. Nadal więc należy domagać się wpro

Trwa konkurs na nowego Gryglasa

Wygląda na to, że w partii Jarosława Gowina na dobre ruszyła selekcja kandydatów na nowych Gryglasów. Dla słabiej zorientowanych w politycznych realiach przypomnę, że Zbigniew Gryglas to poseł Nowoczesnej z sejmowej kadencji 2015-2019, który opuścił klub parlamentarny partii założonej przez Ryszarda Petru i dołączył do klubu Prawa i Sprawiedliwości siadając na krzesłach kanapowej formacji Jarosława Gowina. Gryglas bardzo się zeszmacił, aby udowodnić Jarosławowi Kaczyńskiemu, że jest dla niego przydatny i nawet dostał miejsce na liście PiS do Sejmu w 2019, ale z wynikiem poniżej czterech tysięcy głosów nie zdobył poselskiego mandatu. Po tym blamażu został wiceministrem od czegoś tam, w jakiś tam ministerstwie. Nie warto zaprzątać sobie głowy tym panem. Wczoraj na briefingu w Sejmie trzech przedstawicieli Porozumienia Jarosława Gowina (nie znam ich nazwisk i nie kojarzę twarzy) i zaczęli namawiać do poparcia kopertowej zabawy Jacka Sasina, która wczoraj wieczorem została odrzucona przez

Świństwo trzeba nazwać świństwem

W poniedziałek, 4 maja, w „Gazecie Wyborczej” ukazał się artykuł Wojciecha Czuchnowskiego i Justyny Dobrosz-Oracz, w którym ujawniono homoseksualną orientację komisarza Sądu Najwyższego Kamila Zaradkiewicza. Uważam, że to obrzydliwe zachowanie redakcji oraz autorów tekstu. Z Kamilem Zaradkiewiczem problem polega na tym, że dla zrobienia osobistej kariery, nagina prawne standardy i wypacza sens zapisanych w prawie reguł. Nie ma kompletnie żadnego znaczenia, z kim sypia i w jakiej pozycji. Fakt, że zdemaskowała go gazeta, która jeszcze rok temu próbowała zrobić polityczny atut Roberta Biedronia z tego, że jest gejem, dowodzi gigantycznej hipokryzji tego środowiska i tego, że używają prasowych łamów do walki politycznej. Z tekstem „GW” o Zaradkiewiczu jest jeszcze jeden problem: Gazeta ta przez wielu uważana jest za sprzyjającą Platformie Obywatelskiej. To bzdura, bo „GW” przez cztery lata kadencji Grzegorza Schetyny wylewała na niego hektolitry pomyj i oszczerstw (często korzystając przy

Dymisja Dudy? A czym to się różni od tego, jak pełni urząd?

Wstałem dziś o 5:00 rano, ponieważ uważam, że maj jest zbyt fajnym miesiącem roku, aby długo spać. Przed 7:00 Onet wypuścił artykuł o tym, że w Prawie i Sprawiedliwości poważnie rozważana jest dymisja Andrzeja Dudy, jako sposób na rozpoczęcie od nowa całej procedury wyborczej, bez konieczności dogadania się z sejmową opozycją. Przyznaję, że moja pierwsza reakcja nie miała nic wspólnego z finezją lub błyskotliwością. Zacząłem bowiem zastanawiać się, czym taktyczna dymisja formalnej głowy państwa będzie różnić się od sposobu i stylu, e którym Andrzej Duda przez 5 lat pełnił urząd. Zawsze był bezwolnym i beznamiętnym wykonawcą poleceń Jarosława Kaczyńskiego, a gdy nawet zdarzyło mu się zawetować ważne dla PiS ustawy, niemal natychmiast okazywało się, że był to jedynie zabieg taktyczna, a na nowo uchwalone przez PiS ustawy i tym razem już podpisane przez prezydenta, praktycznie nie różniły się od uprzednio zawetowanych. Cynizm, wyrachowanie, pozory, pic propaganda – nic więcej. O tym, że w

List otwarty do Jarosława Gowina i jego ludzi

Szanowni Państwo, Za kilka dni pod obrady Sejmu wróci z Senatu ustawa autorstwa Prawa i Sprawiedliwości wywracająca prawo wyborcze do góry nogami albo precyzyjniej – wyrzucająca do kosza najwyższe standardy przeprowadzania głosowania oraz ustalania jego wyników. Mamy rok 2020, zaledwie kilka miesięcy temu obchodziliśmy trzydziestolecie odzyskania wolności i narodowej suwerenności po latach komunistycznego ucisku. Nie musicie Państwo uznawać, że w minionych trzech dekadach wszystko się w naszym kraju udało, a Polska była krajem mlekiem i miodem płynącym dla większości jej mieszkańców. To zresztą nieprawda, ponieważ choćby likwidacja Państwowych Gospodarstw Rolnych spowodowała biedę milionów naszych rodaków i to taką, która była dziedziczona z pokolenia na pokolenie. Programy osłonowe okazały się fikcją, a koszty reform, z których do dziś dumny jest Leszek Balcerowicz, najczęściej dotykały najmocniej tych, którzy i bez dodatkowych obciążeń z trudem radzili z codzienną egzystencją. Ogromn

Zachowajmy się jak trzeba

Nie ulega wątpliwości, że Jarosławowi Kaczyńskiemu, beneficjentom władzy Prawa i Sprawiedliwości oraz najzwyklejszym wykonawcom jego poleceń niezwykle zależy na tym, aby już za kilka lub kilkanaście dni zagwarantować prezydentowi Andrzejowi Dudzie kolejne 5 lat egzystencji w siedzibie głowy państwa. Gdyby było inaczej, nie robiliby dziury w ścianie tuż obok drzwi i okien, czyli nie zmienialiby Kodeksu Wyborczego kilkadziesiąt dni przed głosowaniem, gdy wiadomo, że cywilizowany standard to przynajmniej sześć miesięcy karencji. Nie zlecaliby organizacji wyborów służbom specjalnym uprzednio „wyrywając zęby” Państwowej Komisji Wyborczej, czyli niezależnemu organowi, który od bodaj trzech dekad był gwarantem rzetelności przeprowadzenia procesu wyborczego oraz przejrzystości ustalania wyników głosowania. Próbowałem dowiedzieć się, gdzie w państwach powszechnie uznawanych za demokratyczne, wybory organizują politycy oraz podległe im służby specjalne – nie znalazłem informacji na ten temat. Pr

Maj (i nie tylko) będzie wyjątkowo gorący

Nie chodzi mi bynajmniej o temperaturę powietrza. Oto bowiem już 6 lub 7 maja okaże się czy Jarosław Gowin po wielu niemądrych, szkodliwych i wstrętnych zagrywkach zachowa się przyzwoicie i zablokuje korespondencyjną hucpę służb specjalnych zarządzanych przez Mariusza Kamińskiego zwaną mylnie wyborami prezydenckimi, a przygotowywaną również przez Jacka Sasina, którego sukcesów w życiu publicznym nikt nie zna. Rzecz jasna, nie chodzi tylko o Jarosława Gowina, ale także, a może przede wszystkim o sześcioro posłów jego partii. W sumie ma ich w klubie Prawa i Sprawiedliwości aż osiemnastu, ale z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że „pewnych” jest sześciu. Sześciu to dokładnie tylu, ilu wystarczy do zablokowania ustawy PiS, gdy wróci z Senatu – oczywiście, przy założeniu, że posłowie opozycji zagłosują w komplecie. Oznacza to, że wszystko będzie wisiało na włosku do ostatniej chwili. Jeśli korespondencyjna zabawa Sasina i Kamińskiego jednak się odbędzie, implikacje polityczne będą ogromna