Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2020

Morawiecki powinien odejść za słowa o końcu pandemii

Dwa dni i dwa polskie rekordy nowych zachorowań na koronawirusa – 30 lipca 615, a 31 lipca 657. Pamiętajmy, że rząd PiS oszczędza na testach, a zatem weryfikuje stan zdrowia tylko tych, których musi, a laboratoria w weekendy pracują na pół gwizdka. Po niemal pół roku nadzwyczajnej sytuacji nie tylko nie jesteś na końcu pandemii, ale chyba wszystko zaczyna się od początku. Premier Mateusz Morawiecki ogłosił jednak koniec epidemii już wiele razy i to z czysto politycznych powodów – najpierw chodziło o uzasadnienie pseudowyborczej hucpy Jacka Sasina, która miała się odbyć 10 maja, a potem o to, aby zmobilizować osoby starsze do głosowania na Andrzeja Dudę w II turze wyborów prezydenckich, ponieważ z analiz danych dotyczących I tury wynikało, że zdecydowanie większa mobilizacja osób starszych w głosowaniu 12 lipca jest niezbędna do zwycięstwa kandydata PiS. Tak oto szef rządu (ten formalny) zabawił się zdrowiem i życiem obywateli naszego kraju. Rekordy zachorowań to nic innego, jak skutek

Kucharka Kaczyńskiego ma zamydlić oczy skrajnej prawicy

Premier Mateusz Morawiecki chce, aby spacyfikowany przez Prawo i Sprawiedliwość Trybunał Konstytucyjny zbadał zgodność konwencji antyprzemocowej z polską ustawą zasadniczą. Cynizm ulubieńca Jarosława Kaczyńskiego i całego tego środowiska znowu przybrał na sile. Po pierwsze – nikt w Polsce i nikt w Europie nie traktuje poważnie polskiego Trybunału Konstytucyjnego po tym, gdy najpierw część jego członków wybrano sprzecznie z prawem, a potem innymi jego sędziami stali się wprost politycy PiS – Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz – ten drugi w dodatku był prokuratorem stanu wojennego i oskarżał działaczy antykomunistycznej opozycji. Oznacza to, że jakakolwiek będzie decyzja TK, będzie obarczona wadą prawną, która w przyszłości może skutkować nieważnością wyroku, a i tak najpewniej TK w ogóle zamrozi ten temat na wiele miesięcy lub nawet na lata, aby nie był problemem dla partii rządzącej. Po drugie – TK ma uchronić PiS przed międzynarodową katastrofą wizerunkową, ponieważ cywilizowan

Walkę z nietolerancją zacznijmy od siebie

Gdy już myślałem, że nic nie przebije tęczowej Matki Boskiej, która pomogła PiS wygrać ubiegłoroczne wybory do Parlamentu Europejskiego oraz tęczowego disco przed Pałacem Prezydenckim w wieczór Bożego Ciała, które posłużyło TVP do mobilizowania mieszkańców wsi i małych miasteczek na rzecz Andrzeja Dudy przed wyborami prezydenckimi, dotarła do mnie informacja o akcji wieszania tęczowej flagi na figurze Jezusa Chrystusa. Wiem, że w kraju rządzonym przez Prawo i Sprawiedliwość może się żyć niekomfortowo tym, którzy nie głosują na tę partię i nie utożsamiają się z przenikliwą, pionierską i nieskazitelną myślą Jarosława Kaczyńskiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że jedną z głównych idei przyświecającą temu środowisku jest indoktrynacja całych grup społecznych, aby głosiły słowo prezesa i głosowały zgodnie z jego wolą w dniu wyborów powszechnych. Jakkolwiek trudne jest codzienne funkcjonowanie w takich warunkach, warunki te nie mogą być usprawiedliwieniem dla intelektualnej nonszalancji przeci

Człowiek-klęska znowu w natarciu – teraz będzie reformował górnictwo

Nawet, gdyby zaproponować komuś milion złotych za znalezienie jednego sukcesu Jacka Sasina w jego działalności publicznej mamy pewność, że milion zostanie w naszej kieszeni. Człowiek, który ledwie chwilę temu zdefraudował 70 mln zł z pieniędzy podatników nie tylko nie stracił immunitetu, nie tylko nie usłyszał prokuratorskich zarzutów i nie trafił do aresztu, ale nawet dostał nowe zadanie – będzie reformował polskie górnictwo. Wszyscy wiemy od wielu lat, że polskie kopalnie czeka zaoranie, ponieważ wydobycie węgla jest w naszym kraju tak drogie, że i tak nikt go nie kupi, a interwencyjny skup przez państwo to palenie w piecu pieniędzmi podatników. Wszyscy wiemy od wielu lat, że rezygnacja z węgla na rzecz energetyki z czystych źródeł nie jest tylko wymysłem oszalałych ekologów, ale warunkiem koniecznym, jeśli chcemy myśleć o przetrwaniu planety. Jeśli zaś kondycja globu nie jest dla kogoś kwestią istotną, niech uzna fakt, iż prąd z odnawialnych źródeł będzie znacznie tańszy od tego z e

Gmeranie przy ordynacji obróci się przeciwko PiS

Politycy Prawa i Sprawiedliwości od wielu lat mają mokre sny o przeprowadzeniu takich zmian w ordynacji wyborczej, które wyeliminują mniejsze ugrupowania z politycznej rozgrywki i zmienią polski system parlamentarny w trwale dwupartyjny. Chcąc być uczciwym muszą powiedzieć, że nie mam nic przeciwko dwupartyjnemu Sejmowi i nie dostrzegam wartości samej w sobie w istnieniu mniejszych ugrupowań – tym bardziej takich, które latami wegetują na granicy progu. Uważam jednak, że jeśli Polska ma zmierzać w kierunku istnienia tylko dwóch wielkich bloków politycznych, powinien to być proces naturalny, czyli spowodowany decyzjami mieszkańców naszego kraju przy urnach wyborczych z jednej strony i nieudacznictwem polityków mniejszych partii z drugiej. Wtedy jest uczciwie, wtedy każdy jest kowalem własnej przyszłości politycznej. Formowanie sceny politycznej sztucznie, czyli poprzez prawne (a w przypadku PiS raczej pseudo-prawne) zmiany w ordynacji wyborczej zaszkodzą wszystkim – nie tylko środowisko

Ciężki los byłych kandydatów. Hołownia sprzedaje torby z własnych banerów

Już po wyborach – można się rozejść. Widmo takiego scenariusza zajrzało w oczy Szymonowi Hołowni – byłemu kandydatowi na głowę państwa i byłej gwieździe programów rozrywkowych Telewizji TVN. W najnowszym wydaniu tygodnika „Newsweek” czytamy, że ledwie dwa tygodnie po wyborach prezydenckich, Hołowni, który jeszcze 28 czerwca szczycił się trzecim wynikiem w kraju zaczyna brakować politycznego tlenu. Codziennie ma live`y na Facebooku, gdzie skarży się na zły system polityczny, złych dziennikarzy i tą straszną Platformę, która podobno dogadała się z PiS-em ws. wymiany kandydata na prezydenta, bo Jarosław Kaczyński przestraszył się kilkunastu wojewódzkich biur Hołowni. Brzmi to groteskowo, ale nie będę się znęcał. Wiem jak ciężko będzie Hołowni przeżyć trzy lata bez wyborów, gdy się nie ma siły sprawczej w rozwiązywaniu realnych problemów, a o pieniądze trzeba prosić własnych zwolenników. Z jednym tylko zgodzić się nie mogę: z tezą Szymona Hołowni, że pokonałby Andrzeja Dudę w II turze, a n

Już po wyborach – możemy umierać

W sobotę, 25 lipca, zanotowano aż 584 nowe zachorowania na koronawirusa – to drugi najwyższy wynik od początku epidemii, która trwa przecież już niemal pół roku. Nie jest ani dobrze, ani coraz lepiej. Chyba nie ma w Europie i na świecie kraju, którego walka z wirusem jest bardziej chaotyczna niż w Polsce. Przed wyborami prezydenckimi, a zwłaszcza między 28 czerwca, a 12 lipca, a więc między ich I, a II turą, premier Mateusz Morawiecki wysyłał ludzi masowo na głosowanie, ogłaszając zresztą po raz kolejny koniec problemu i zerowe zagrożenia dla zdrowia i życia. Czynił to, ponieważ jego szef Jarosław Kaczyński miał dane, z których wynikało, że do zwycięstwa Andrzeja Dudy w lipcowym głosowaniu niezbędne będą głosy ponad ośmiuset tysięcy osób starszych, które nie wzięły udziału w czerwcowym głosowaniu – właśnie z obawy przed koronawirusem. Plan się udał, te brakujące głosy znalazły się w urnach wyborczych w drugim głosowaniu, a Andrzej Duda wygrał wybory. Dziś wiemy, że całe to zaklinanie e

W odpychaniu niezdecydowanych nie mamy konkurencji

Zwolennicy opozycji i przeciwnicy PiS (to nie zawsze są ci sami ludzie) od jesieni 2015 roku przegrywają wszystko, co można. Nie ma w nich jednak nawet grama autorefleksji i autokrytycyzmu. Nie ma też uznania pierwszeństwa własnego rozumu nad uleganiem temu, co myślą i robią inni. Doskonale widać to w mediach społecznościowych – szczególnie na Twitterze i Facebooku. Kilka lat temu redagowałem na FB kilka stron kojarzonych z opozycją. Wytrzymałem 3-4 miesiące, ponieważ bardzo szybko okazało się, że przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości – podobnie jak zwolennicy tej partii – również mają ambiwalentny stosunek do prawdy i rzeczywistości. Jakże byłem naiwny myśląc, że można tych ludzi do czegoś przekonać, analizą, doświadczeniem z obserwacji czy wiedzą (w tym również wiedzą insiderską). Zwolennicy utraty władzy przez środowisko Jarosława Kaczyńskiego – podobnie jak piewcy jego błyskotliwych spostrzeżeń – nie chcieli zaufać Grzegorzowi Schetynie jako szefowi Platformy Obywatelskiej i architek

Sukces Polski porażką rządu

W takich czasach żyjemy i nic na to nie poradzimy aż do jesieni 2023 roku – sukces Polski nie jest równoznaczny z sukcesem polskiego rządu, a nawet oznacza jego porażkę. Po trwających od czwartku negocjacjach, dziś nad ranem w Brukseli unijni przywódcy uzgodnili porozumienie dotyczące nowego budżetu UE oraz funduszu odbudowy gospodarek państw członkowskich po kryzysie spowodowanym koronawirusem. Według szefa Rady Europejskiej oraz szefowej Komisji Europejskiej, a także zgodnie z postanowieniami oficjalnego dokumentu kończącego obrady, w nowej perspektywie budżetowej wypłata pieniędzy będzie powiązana z przestrzeganiem zasad praworządności. Premier Mateusz Morawiecki na konferencji prasowej kończącej obecność polskiej delegacji w Brukseli zaprzeczył temu. Ktoś kłamie. Kto? Zostawiam to ocenie każdego Czytelnika. Spodziewałem się, że premier Morawiecki będzie rozwadniał temat powiązania wypłaty unijnych pieniędzy z praworządnością, aby widzowie TVP nie czuli się zaniepokojeni, gdyby Jace

Wielka Polska nie potrzebuje nikogo

Jeden z najbardziej prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości i eurodeputowany tej partii Zdzisław Krasnodębski łaskaw był popełnić w mediach społecznościowych komentarz do trwających właśnie w Brukseli negocjacji nowej perspektywy finansowej oraz funduszu odbudowy gospodarki państw członkowskich Unii Europejskiej po zapaści spowodowanej koniecznością jej czasowego „wyłączenia” wobec epidemii koronawirusa. Pan Krasnodębski zalecił prowadzącej negocjacje delegacji z premierem Mateuszem Morawieckim na czele, aby „grać ostrzej”, ponieważ Polska – w odróżnieniu od Francji, Włoch i Hiszpanii – poradzi sobie bez finansowego wsparcia z funduszu odbudowy. Eurodeputowany nakreślił jednocześnie „czerwoną” linię, która nie może zostać przekroczona – premier ma do upadłego sprzeciwiać się powiązania wypłaty unijnych pieniędzy z przestrzeganiem zasad praworządności przez państwa członkowskie. Jest absurdem najwyższej próby, że politycy partii rządzącej jednocześnie twierdzą, że Polska pod ich

Dobry i zły Trzaskowski

Myli się ten, kto sądzi, że to politycy opozycji nadają ton dyskusji wszędzie tam, gdzie nie sięgają macki PiS-owskiej ośmiornicy. W liberalnych i lewicowych mediach ekspertami, którzy zwolennikom opozycji mówią co mają myśleć na każdy temat są wszelkiej maści publicyści, socjolodzy i politolodzy, którzy co prawda nigdy nie mieli odwagi skonfrontować swoich tez z rzeczywistością poprzez kandydowanie choćby na radnych, ale od wielu lat twierdzą, że mają monopol na rację i kamień filozoficzny do wyborczych tryumfów. W tym absurdalnym przekonaniu utrzymują ich koledzy zatrudnieni na etatach dziennikarskich w największych w naszym kraju mediach. Niektórzy pewnie nawet zdają sobie sprawę z idiotyzmu twierdzeń wygłaszanych przez te wyrocznie, ale dla wielu ośmieszenie się bezrefleksyjnym powielaniem kłamliwych twierdzeń i nie wyprowadzanie logicznej kontry, gdy są wygłaszane, jest mniejszą skazą na rozumie i zdrowym rozsądku niż przyznanie, że rację ma ten czy inny polityk Platformy Obywatel

Trzaskowski w Gdyni pokazał, że wie, czego chce i wie, jak to osiągnąć

Dziś o 18:00 w Gdyni na powyborczym wiecu pojawili się wspólnie Rafał Trzaskowski i Borys Budka. Chodziło im o to, aby podziękować Polakom za znakomity wynik tego pierwszego w II turze wyborów prezydenckich (10 milionów głosów) oraz nakreślić plan działania na najbliższe dni, tygodnie i lata. Przewodniczący PO powiedział zgromadzonym, że wynik Rafała Trzaskowskiego jest jasnym sygnałem, że aby osiągnąć sukces, należy wyjść z partyjnych gabinetów. To szalenie ważna deklaracja, ponieważ gabinetowa polityka jego poprzednika dała dużo, a jednak o wiele za mało i dobrze, że jego następca ma tego pełną świadomość. To może bardzo pomóc w pacyfikowaniu „starych” działaczy PO, którzy mają gdzieś wygrywanie wyborów, ale bardzo lubią siebie i swój osobisty dobrobyt. Po Budce głos zabrał sam Rafał Trzaskowski. Nie brzmiał jak facet, który coś przegrał. Brzmiał jak ktoś, kto wie, że zwycięstwo trzeba podzielić na etapy, a za nim dopiero pierwszy z nich. Przekazał zgromadzonym, że ustalił z Borysem

Agresja nasza powszednia

Nie macie pojęcia, jak bardzo szkodzą swoim partiom ludzie, którzy deklarują się jako ich zwolennicy, a w relacjach ze zwolennikami innych środowisk przekraczają granice kultury, dobrego smaku i tego, co dopuszczalne przy różnicy zdań. Sam kiedyś taki byłem. Wstydzę się tego i jest mi głupio, ale zawsze staram się być uczciwy, a więc nie ma sensu, abym udawał, że zawsze byłem tak poukładany i wyważony jak dziś. Z tego się wyrasta. Przychodzi dzień, w którym człowiek uświadamia sobie, że wiedziałby o życiu więcej i miałby w telefonie więcej numerów, gdyby na pierwszym miejscu nie stawiał chęci udowodnienia swojej racji, nie zapragnął werbalnie dominować nad drugą jednostką. Życie nauczyło mnie, że czasem lepiej odpuścić, bo szarpanina do upadłego przyniesie więcej szkody niż pożytku. Piszę o tym, ponieważ Włodzimierz Czarzasty, Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz skarżą się na werbalną agresję ludzi podających się za zwolenników Rafała Trzaskowskiego. Oskarżają oni tych trzech p

Zapisujcie się do partii i zmieniajcie je od środka

Jesteśmy na progu przygotowań do cyklu wyborczego, który rozpoczną wybory samorządowe w drugiej połowie 2023 roku, a zakończą wybory prezydenckie wiosną 2025 roku. Myli się jednak ten, kto sądzi, iż trzy lata to bardzo dużo czasu, gdy idzie o przygotowania i spokojnie wystarczy je rozpocząć góra pół roku przed pierwszym głosowaniem. To bardzo mało czasu, gdy w wielu miejscach naszego kraju przygotowania należy rozpocząć od zera, a naprzeciwko siebie będziemy mieć dobrze rozpędzoną machinę partyjną wspartą aparatem państwa i hojnie – wprost lub na boku – finansowaną przez państwowe spółki. Przygotowania należy rozpocząć tu i teraz – nie możemy pozwolić sobie na utratę choćby tygodnia. Budowanie partii politycznej od zera wymaga czasu, ludzi, pieniędzy, a i tak bardziej prawdopodobna jest klęska niż pozytywny finał. Wielu przecież próbowało, a w ostatnich trzech dekadach udało się nielicznym – Aleksandrowi Kwaśniewskiemu (SLD), Jarosławowi Kaczyńskiemu (PiS) i Donaldowi Tuskowi (PO). Dla

Przed Trzaskowskim wielka szansa

Dziesięć milionów głosów, które Rafał Trzaskowski otrzymał w II turze wyborów prezydenckich to ogromny kapitał społecznego zaufania. Oczywiście pamiętam, że w tej puli są głosy wyborców Szymona Hołowni, Lewicy (bo trudno mówić o wyborcach Biedronia) oraz PSL (bo trudno mówić o wyborcach Kosiniaka-Kamysza). Zdaję sobie sprawę również z tego, że póki co mamy przed sobą perspektywę ponad trzech lat bez jakiegokolwiek głosowania i nie ma podstaw twierdzić, że będą wcześniejsze wybory parlamentarne (twierdzi tak Michał Kobosko, ale wiadomo, że geniuszem nie jest). Nie mam złudzeń, że te dziesięć milionów osób nic nie robi tylko czeka na jakieś zapowiedzi Rafała Trzaskowskiego i jakby co, skoczy za nim w ogień. Oni wrócili do swoich spraw i codziennych zajęć. Choć ludzi nie da się utrzymać „pod parą” przez trzy lata, to można ich ponownie zmobilizować. Rafał Trzaskowski pokazał, że jego polityczny potencjał jest nieograniczony, a sufit ma znacznie wyżej niż inni politycy opozycji. Powiedzmy

Więcej pokory, mniej megalomanii

Przegraliśmy. Trudno. Zdarza się. Obrażaniem się na rzeczywistość nie zmienimy swojej niewesołej sytuacji, a przeciwnie – pogłębimy problem, ponieważ stracimy czas, a on jest bezcenny. Obrażanie się na rzeczywistość nie jest jednak najgorszym, co możemy teraz zrobić. Gorsze byłoby obrażanie wyborców Andrzeja Dudy, a już to robimy. My, czyli wyborcy Rafała Trzaskowskiego albo po prostu przeciwnicy Prawa i Sprawiedliwości. To droga donikąd albo – precyzyjniej – do kolejnych wyborczych porażek, które będą bolesne nawet, jeśli nie będą klęskami. Musimy przyjąć do wiadomości, że ludzi, którzy myślą tak jak my jest dziś w Polsce mniej niż tych, którzy myślą inaczej. I wcale nie jest tak, że frekwencja na poziomie 68% to za mało, aby wygrać i wygralibyśmy przy frekwencji rzędu 75, 83 czy 91%. Przegralibyśmy również wtedy, a różnica polegałaby na tym, że po stronie obydwu kandydatów byłoby nie po 10 ale po 12 czy 15 milionów głosów. Musimy zrozumieć, że nie jesteśmy w niczym lepsi od wyborców

Oficjalne wyniki II tury wyborów prezydenckich 2020

Andrzej Duda zdobył 51,03 procent głosów . Zagłosowało na niego 10 440 648 wyborców. Rafała Trzaskowskiego poparło 48,97 procent głosujących , co oznacza, że zdobył 10 018 263 głosów. Z danych przekazanych przez PKW wynika, że różnica między kandydatami wyniosła 422 385 głosów. Frekwencja: 68,18 procent Jak przekazała PKW, w drugiej turze oddano 177 724 głosy nieważne, co stanowi 0,18 procent.

Jeśli – prezydent Duda

Para poszła w gwizdek, a oburzenie okazało się tylko infantylnym picem i teatralną zagrywką podyktowaną chwilowym wzmożeniem. W ministerstwach i państwowych spółkach imprezy będą trwały wiele dni i nocy, bo jest co świętować. Kompilacja populistycznego wrzasku, obelg i nienawistnych spojrzeń dała pożądany efekt – mają pełnię władzy do jesieni 2023, a może i dalej, bo ten wynik nie tylko gwarantuje im bezkarność w złodziejstwie i łamaniu reguł, ale także – a może przede wszystkim – odbiera nadzieję opozycji. Za chwilę wszyscy rzucą się na Borysa Budkę, a mesjanizm Rafała Trzaskowskiego za tydzień będzie już tylko snem, o którym ledwo się pamięta. To ci drudzy są królami Polski, władcami serc i umysłów tak wielu mieszkańców naszego kraju, że myśl o trzeciej kadencji z większością w Sejmie przestała być przejawem aroganckiej bezczelności. Lewe maseczki, respiratory widmo i dziesiątki tysięcy członków rodzin upchniętych w każdym zakamarku państwowego majątku? Wolno im – przecież wygrali wy

Jeśli – prezydent Trzaskowski

Pierwszy raz od pięciu lat zachowaliśmy się przyzwoicie, stanęliśmy na wysokości zadania i pokazaliśmy, że jest nas więcej. Więcej niż tych, którzy im większa mają władzę nad państwowym organizmem, tym więcej kradną i tym większą nienawiść okazują tym, którym tego nie zawdzięczają. Rafał Trzaskowski jest prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. To znaczy będzie od szóstego sierpnia, ale już za kilka dni odbierze od członków Państwowej Komisji Wyborczej zaświadczenie o wyborze i stanie się prezydentem-elektem. To może być przełom w społecznych nastrojach, który jesienią 2023 roku trwale pozbawi władzy Jarosława Kaczyńskiego i ludzi, którymi się wysługuje. Ważne jednak, aby tej władzy nie stracili wcześniej, ponieważ powinni sprawdzić się w czasach trudnych, które sami zafundowali naszemu krajowi i nam wszystkim. My sami musimy też wciąż twardo stąpać po ziemi i mieć w sobie ogrom pokory. Jeśli oderwiemy się od ziemi, popadniemy w samozachwyt i zaczniemy demonstrować arogancję – zaszkodzim

Nareszcie koniec

Sam się dziwię, że się cieszę, że kończy się prezydencka kampania wyborcza, bo nie wiem, czy będzie o czym pisać po 12 lipca. Jestem jednak już zmęczony wrzaskami Andrzeja Dudy na wyborczych wiecach, jestem zmęczony syfem wylewającym się na Rafała Trzaskowskiego z każdego zakamarka rządowej telewizji. Jestem zmęczony wrzeszczącym na wiecach Mateuszem Morawieckim, który nawet wtedy nie próbuje udawać polityka wagi ciężkiej. Jestem zmęczony jego i członków rządu hucpą z tekturowymi czekami bez pokrycia. Jestem zmęczony tym, że Jarosław Kaczyński chce weryfikować polskość duszy Rafała Trzaskowskiego, a cyngle PiS z TVP w walce z Trzaskowskim przestały ukrywać nawet swój antysemityzm. Żadnych zasad, żadnych norm, żadnych hamulców. Muszę jednak jakoś podsumować te kończące się dziś tygodnie, spróbować określić, kto się wzmocnił, a kto politycznie przepadł od początku roku. Uważam, że przewodniczący PO Borys Budka zdał bardzo trudny egzamin. Po pierwsze – skutecznie wymienił kandydata na gło

Wygrana Trzaskowskiego to też wygrana Konfederacji

Prawo i Sprawiedliwość nie chce niczego na prawo od siebie. Dlatego wcześniej Jarosław Kaczyński wykończył Ligę Polskich Rodzin i Samoobronę, a potem podporządkował sobie nawet kanapowe partie Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobry, choć realnym zagrożeniem te dwie ostatnie bez struktur i pieniędzy nie miały prawa się stać. Z tych samych powodów od wielu lat ludzie prezesa PiS próbują różnymi sposobami wykończyć Polskie Stronnictwo Ludowe. Kaczyńskiemu udało się zupełnie zdominować obszary wiejskie, ale w samorządach terytorialnych ludowcy ciągle są znaczącą siłą. Z Konfederacją politycy PiS zaczęli walczyć udając, że jej nie ma. Gdy to zostało ośmieszone, postanowili przedstawicieli tego środowiska obrażać i ostentacyjnie okazywać im najbardziej pierwotną pogardę. Gdy i to nie odniosło spodziewanego skutku, przestali ukrywać, że chcą ich zniszczyć, ale najpierw arogancko dali wybór, że nie zniszczą, jeśli Konfederacja poprze Andrzeja Dudę przed II turą. Nie poparła więc kampanijni strate

Teraz albo nigdy

Rafał Trzaskowski jest świetnym kandydatem i miał bardzo dobrą kampanię. Jeśli przegra, będzie to wina nas wszystkich, a nie jego czy polityków Platformy Obywatelskiej. Obawiam się, że ci, którzy dziś nadal deklarują się jako niezdecydowani (11% badanych) ostatecznie zagłosują na Andrzeja Dudę, ponieważ pytani przez ankieterów po prostu wstydzą się przyznać, że popierają kogoś tak obciachowego i nieudacznego. To kolejny argument do bezwzględnej i pełnej mobilizacji zwolenników Rafała Trzaskowskiego 12 lipca. Dobrze pamiętam poczucie bezsilności wśród przeciwników Prawa i Sprawiedliwości, które wybuchło tuż po wyborach parlamentarnych jesienią 2015 roku. Nie było wśród nich (nas) refleksji, że mamy to, co mamy, bo głosowaliśmy tak, jak głosowaliśmy, albo nie głosowaliśmy wcale. Były pretensje wobec ówczesnych szefów partii opozycyjnych i morze fekaliów wylewane im na głowy w mediach społecznościowych niemal dzień w dzień. Po drugiej stronie była zaś zdyscyplinowana armia partii rządzące

PiS już szuka większości do odrzucania wet

Dziś przed południem w mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że po południu Andrzej Duda przedstawi propozycję, która nada jego kampanii nową dynamikę. Propozycja rzeczywiście padła – rozmowy już po 12 lipca z przedstawicielami Polskiego Stronnictwa Ludowego i Konfederacji. Wystarczyło poczekać trzydzieści minut, aby zorientować się, że propozycja jeszcze urzędującego prezydenta została powszechnie wyśmiana. Mało tego – Jarosława Kalinowskiego, Adama Jarubasa i Krzysztofa Hetmana z PSL skłoniła do nagrania filmu z wyborczym poparciem dla Rafała Trzaskowskiego. Celem Andrzeja Dudy z całą pewnością było podzielenie opozycji i na finiszu kampanii pokazanie, że jego konkurenta de facto popierają tylko ludzie związani z Platformą Obywatelską. Trzeba jednak pamiętać, że Andrzej Duda we własnej kampanii – jak w całym swoim zamieszkiwaniu w Pałacu Prezydenckim – nie ma nic do powiedzenia i wykonuje polecenia zatwierdzone w siedzibie partii. Głosy PSL i Konfederacji będą Prawu i Sp

Prokuratura ukrywa dowody ws. wypadku autobusu

Poseł Platformy Obywatelskiej Cezary Tomczyk ujawnił, że prokuratura ukrywa wyniki badań kierowcy warszawskiego autobusu, który wczoraj wjechał w kilka samochodów osobowych. Według informacji Tomczyka, wyniki badań krwi nie wykazały obecności narkotyków. Jeśli to prawda, a zakładam, że tak, ponieważ Tomczyk jest poważnym człowiekiem, jest to sytuacja, która nie mieści się w głowie. Wychodzi bowiem na to, że prokuratura świadomie wypuściła do mediów nieprawdziwe informacje, aby rządowe media mogły je rozpowszechniać w celu osłabienia wyborczych szans opozycyjnego kandydata na głowę państwa. Drugi aspekt to ukrywanie dowodów korzystnych dla obwinionego kierowcy, aby „dojechać z tematem” do ciszy wyborczej, a już w powyborczy poniedziałek ujawnić wyniki badań i powiedzieć, że nie wiadomo skąd rządowe media miały nieprawdziwe informacje o narkotykach. To jest coś, co może wywrócić kampanię Andrzeja Dudy na trzy dni przed ciszą wyborczą, a jego polityczne zaplecze pogrążyć w chaosie, wzajem

Ospa Party w kokonie z lęków i uprzedzeń

Nie spodziewam się, że słowa prezydenta Andrzeja Dudy poddające w wątpliwość szczepienie się przeciwko chorobom zakaźnym same w sobie będą punktem zwrotnym, którzy przesądzi o jego wyborczej klęsce, ale są istotnym składnikiem tego worka syfu, który wybierzecie razem z ewentualnym ponownym wyborem tego pana na głowę państwa. Politycy Zjednoczonej Prawicy uczynili z państwa oblężoną twierdzę na wzór partii rządzącej. Sami sobie dziękują, sami sobie gratulują, sami sobie różne rzeczy dają, a czasem zabierają, żeby jeden miał więcej niż drugi. Zewnętrzne okoliczności takie jak pandemia koronawirusa są zaś darem niebios, ponieważ wszyscy razem mogą najeść się do syta na koszt podatników pod przykrywką walki z zagrożeniem, a prezydent Andrzej Duda podpisuje ustawę gwarantującą jego kolegom bezkarność za przekręty dokonane w tym szczególnym czasie. Gdy Rafał Trzaskowski proponuje Andrzejowi Dudzie poważną rozmowę o Polsce i jej miejscu w świecie, tamten mentalnie jest na Ospa Party, ponieważ