Tydzień kampanii Andrzeja Dudy, którego kulminacyjnym momentem miała być ociekająca luksusem konwencja za milion złotych, można odnieść wrażenie, że w sztabie urzędującego prezydenta na najważniejszych stanowiskach zasiadają osoby opłacane przez sztab jego głównej konkurentki. Przyznaję, że nawet ja nie spodziewałem się, iż urzędujący prezydent może znaleźć się w tak poważnym kryzysie i to z winy szefowej własnego sztabu wyborczego. Pani mecenas Jolanta Turczynowicz Kieryłło – bo o niej mowa – to wymarzony prezent dla Bartosza Arłukowicza, który jest szefem sztabu wyborczego Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Pani mecenas dotychczas znana jako ta, która z ramienia Narodowego Banku Polskiego gorliwie zabiegała o sądowe zakazy pisania o aferze Marka Chrzanowskiego z Komisji Nadzoru Finansowego i łączenia NBP z aferą KNF, chwilę po ujawnieniu, że będzie twarzą kampanii Andrzeja Dudy, łaskawa była zwierzyć się w jednym z telewizyjnych wywiadów, że granicą wolności słowa powinien być interes