Amerykańska demokracja liczy sobie 240 lat, a Polska nieco ponad trzy dekady. W Stanach Zjednoczonych (przynajmniej do wczoraj) szacunek i respekt wobec instytucji państwowych panował ponad poglądami społecznymi i preferencjami politycznymi, Polacy zaś mają w głębokim poważaniu instytucje własnego państwa, a „państwowe” nie oznacza dla nich wspólnego, ale niczyje. Jeśli w Waszyngtonie mogło dojść do wdarcia się sprowokowanej przez ustępującego prezydenta Donalda Trumpa dziczy do budynku parlamentu a wystarczyło do tego kilka tygodni insynuacji o sfałszowaniu wyborów prezydenckich bez przedstawienia na to dowodów, zginęły cztery osoby, byli też ranni, to czym może skutkować w Polsce stwierdzenie, że wybory zostały sfałszowane, jeśli Prawo i Sprawiedliwość je przegra i będzie musiało oddać władzę? Wydarzenia w USA powinny być dla nas wszystkich przestrogą, abyśmy nie ulegali insynuacjom polityków. U nas sytuacja instytucjonalna jest oczywiście trudniejsza niż w Stanach, bo tam jednak sąd