Przejdź do głównej zawartości

Dziennikarze specjalnej troski

Zamieszanie wywołane kłamliwym tekstem opublikowanym w „Rzeczpospolitej” jest okazją do napisania o postępującej degrengoladzie zawodu dziennikarza. Do niszczenia prestiżu tego zawodu przyczyniają się dziennikarze wszystkich redakcji, wszystkich rodzajów mediów. Dziennikarze w Polsce nie szanują odbiorców ich pracy, czyli nas, którzy jesteśmy widzami telewizji, słuchaczami radia, czytelnikami gazet, aktywnie korzystamy z internetu, gdzie czytamy informacje na portalach.

Bez względu na to, czy pracują w mediach lat kilka czy kilkanaście, nie przygotowują się do rozmów z gośćmi. Nie wiem dlaczego tak postępują. Czy dlatego, że im się nie chce, czy dlatego, że są niekompetentni i rozmowy merytoryczne są ponad ich siły. Nie wiem czy można sądzić, że tacy jesteśmy my, a dziennikarze zaspokajają nasze żenująco niskie oczekiwania. Pewnie odbiorcy są i tacy, i tacy, bo dziennikarze też są kompetentni i nierzetelni. Problem w tym, że ci pierwsi stanowią mniejszość. Dziennikarze lubią swoją niekompetencję, dobrze się czują z tym, że zwracają nam uwagę na sprawy nieistotne, istotne uważając za niepotrzebne, nieistniejące. Od czasu do czasu usprawiedliwiają kretyńsko własną głupotę mówiąc o tabloidyzacji.

1. Bogdan Rymanowski specjalizuje się w zapraszaniu gości, którzy nie wnoszą do przestrzeni publicznej niczego pozytywnego. Sieją zamęt i ordynarnie kłamią. Nazwiska? Kłopotek, Brudziński, Gowin, Hofman, Kurski i inni. Rymanowski uwielbia podburzać jednego polityka przeciwko innemu. W stylu: „Pośle X, poseł Y nazwał pana kretynem – co pan na to”?

2. Konrad Piasecki z RMF FM jest ekspertem w narzekaniu na to, że politycy budują abstrakcyjne teorie, ale woli nie pamiętać, że sam jest murarzem na tych budowach, zapraszając do swoich programów Staniszkis, Glińskiego, Urbańskiego i innych.

3. Transmisje bredni Antoniego Macierewicza. Doskonale wiedzą, że Macierewicz kłamie, ale nie mają nic przeciwko temu.

4. Polsat News zaprasza Tomasza Sakiewicza, który w swoich mediach twierdził na przykład, że funkcjonariusz Biura Ochrony Rządu, który 10 kwietnia poleciał TU-154 do Smoleńska, przeżył katastrofę i zadzwonił do swojej żony. Żona tego oficera, łamiącym się głosem, zaprzeczyła tym doniesieniom.

5. W poniedziałek rano w Tok FM Jarosław Gugała z Polsatu przyznał, że Jacek Sasin kłamał na antenie tego radia chwilę wcześniej. Tego samego dnia, po południu, ten sam Sasin kłamał w Polsat News.

6. Dziennikarze uznali, że bardzo ważną informacją jest to, że ktoś nie zamknął dachu Stadionu Narodowego i temat ten zajął im kilka, a raczej nawet kilkanaście dni.

7. Kilka dni informowano o tym, że na drugim pogrzebie prezydenta Kaczorowskiego nie było prezydenta. Obecność żony prezydenta i szefa Kancelarii Prezydenta uznano za niewystarczające.

To tylko kilka przykładów. Dziennikarze budują fałszywe symetrie między słowami polityków PiS i PO. Tu nie ma symetrii. To nie Platforma rozpoczęła kampanie insynuacji i oskarżeń. Dziennikarzom wygodnie jest budować fałszywy obraz rzeczywistości, bo dzięki temu mogą ograniczyć swoje zaangażowanie w pracę do przyjścia do studia. Nie sprawdzają, co jakiś polityk powiedział pół roku, rok, dwa i pięć lat temu. Wielu nie potrafi dokonać profesjonalnej analizy wydarzeń. Ograniczają się do stwierdzenia, że polityk X powiedział coś, a polityk Y powiedział coś. Wielu uważa siebie za wyrocznie i nieomylnych. Są arogantami, snobami i bufonami. Wielu, którzy uważają siebie za dziennikarzy, jest zaangażowanych politycznie.

Ze smutkiem obserwuję, że nawet racjonalni dziennikarze, których uważam za rzetelnych, nie nazywają białego białym, czarnego czarnym. Nie mówią, że Gmyz i Wróblewski zasłużyli na wyrzucenie ich z pracy. Zamiast tego, irracjonalnie usprawiedliwiają sprawców trotylowego zamieszania. Niepokoi mnie, że dziennikarze nie uznają za stosowne pozbycie się ze swojego grona czarnych owiec. Takim postępowaniem dają miejsce na destrukcyjną działalność innych. Prowokują, by nie nazywać ich dziennikarzami. Wolą być dziennikarzami specjalnej troski.

Komentarze