Przejdź do głównej zawartości

Kilka słów na rok podwójnych wyborów

Mamy rok podwójnych wyborów. Za kilka dni Platforma Obywatelska rozpocznie kampanię wyborczą przed majowymi wyborami do Parlamentu Europejskiego. Dobrze, że zaczynamy tak wcześnie – wcześniej niż wszyscy inni. Rok podwójnych wyborów to taki rok, w którym jedyna partia polityczna zdolna pokonać partię, która obecnie sprawuje władzę, nie może zmarnować nawet tygodnia. Przewodniczący Grzegorz Schetyna rozumie to doskonale – sam nie zmarnował ani dnia od 26 stycznia 2016 r., gdy został szefem partii.

O wyborach do Parlamentu Europejskiego

W wyborach do PE dla Platformy kluczowym partnerem jest Polskie Stronnictwo Ludowe, ponieważ PO i PSL należą w Parlamencie Europejskim do tej samej frakcji – Europejskiej Partii Ludowej. Współpraca z Nowoczesną też jest dla PO istotna, ale nie ma sensu udawać, że nie wiemy, iż partia Katarzyny Lubnauer ma 3% poparcia i bez Platformy sobie nie poradzi. Gdy zaś chodzi o lewicę, to wariant potencjalnie korzystny dotyczy jedynie byłych premierów, a tak naprawdę tylko Włodzimierza Cimoszewicza i Marka Belki, ponieważ Leszek Miller powiedział publicznie, że po śmierci syna nie może żony i wnuczki zostawić samych. Wszelka inna współpraca z lewicą byłaby dla partii Grzegorza Schetyny obciążeniem, a nie wzmocnieniem. Oczywiście nie wchodzi w grę współpraca z Teraz czy UED, bo te partie mają 0% poparcia.

Konieczna jest wymiana obecnej delegacji Platformy Obywatelskiej w Parlamencie Europejskim, która moim zdaniem powinna sięgnąć aż 80%. Nie chcę tutaj wymieniać nazwisk eurodeputowanych, których należy wycofać, ale PO ma wielu takich, którzy myślą wyłącznie o swoim osobistym interesie mając partię głęboko w dupie, co wielokrotnie demonstrowali publicznie. To oni teraz pielgrzymują do Donalda Tuska błagając go, aby wynegocjował z Grzegorzem Schetyną pozostawienie ich na tych niezwykle atrakcyjnych finansowo krzesełkach. Kto powinien kandydować z rekomendacją Platformy? Jeśli chce Ewa Kopacz – niech kandyduje – ona akurat bardzo lojalnie współpracuje z Grzegorzem Schetyną, choć niektórzy próbowali użyć jej do rozłamu w partii.

O wyborach do Sejmu i Senatu

Wybory do Sejmu i Senatu będą głównym wysiłkiem i daleko poważniejszym wyzwaniem niż wybory do Parlamentu Europejskiego. Chociaż momentami będzie się wydawać, że to jedna kampania, wybory do PE są bardzo łatwe, a wybory do parlamentu krajowego bardzo trudne. Oczekuję od mojej partii – Platformy Obywatelskiej – że przestanie oglądać się na Donalda Tuska i stanie murem za Grzegorzem Schetyną. Zwolennicy byłego premiera muszą zrozumieć, że Tusk nie wygra za nich ani wyborów do PE, ani tych do Sejmu i Senatu. Więcej – listy wyborcze będzie układał Grzegorz Schetyna, a nie Donald Tusk. I wreszcie – Tusk ma szansę w 2020 r. zostać prezydentem tylko wtedy, gdy w 2019 Schetyna zostanie premierem.

Przypomnienie jak było, a jak jest

Początek roku to dobry moment, aby przypomnieć, że gdy w styczniu 2016 r. Grzegorz Schetyna zostawał Przewodniczącym PO, poparcie dla niej wynosiło 13% a chwilę potem spadło nawet do 9%. Dziennikarze przewidywali, że za chwilę PO będzie miała 5% poparcia i się rozpadnie, a nawet jeśli się nie rozpadnie, to Grzegorz Schetyna i tak będzie musiał uznać wyższość KOD nad PO i to Mateusz Kijowski będzie układał listy wyborcze. Minęły trzy lata i co? Kijowski okazał się pospolitym złodziejem, KOD już nikomu nie jest potrzebny, a PO ma stabilne 30% poparcia. Od grudnia 2017 do grudnia 2018 zyskała 8% a od wyborów 2015 6%. Koalicja Obywatelska w wyborach samorządowych 2018 poprawiła wynik PO z 2014 r. na poziomie sejmików o 7% (+15 mandatów), gdy PSL straciło w sejmikach 55% (-87 mandatów), a SLD straciło 64% (-17 mandatów).

Wredni dziennikarze

Dziennikarze – np. portal, w którym 65% udziałów ma Tomasz Lis - przez trzy lata lansowali na liderów opozycji kolejno: Kijowskiego, Petru, Frasyniuka, Łozińskiego, Biedronia, Kosiniaka-Kamysza, a ostatnio nawet Arłukowicza (bo nakręcił telefonem życzenia świąteczne, które spodobały się czterem internautom). Po drodze próbowali do rozłamu w PO użyć Borysa Budki i Rafała Trzaskowskiego. Gdyby im się udało, prezydentem stolicy byłby dziś Patryk Jaki. Warto też przypomnieć, że poparcie dla PSL waha się w przedziale 5-7%, a Frasyniuk pomoc w kampanii samorządowej przejawił w ten sposób, że przed II turą wyborów zrobił sobie w domu zdjęcie z kartkami „popieram Adamowicza” i „popieram Majchrowskiego”.

Jeśli w takich warunkach Grzegorz Schetyna potrafił podnieść swoją partię na 30% poparcia, to znaczy, że on jest geniuszem, a jego krytycy powinni zapaść się pod ziemię ze wstydu, jeśli nie mają zamiaru zacząć go szanować.

Źródło grafiki: https://polskiobserwator.de/aktualnosci/dni-wolne-od-pracy-w-niemczech-w-2019-roku/

Komentarze