Przejdź do głównej zawartości

Epidemia w rozkwicie, a ministrowie uciekają

Choć podobno cały świat uczy się od Polski walki z epidemią koronawirusa, a przyjęte rozwiązania podobno doskonale sprawdziły się w naszym kraju, choć jeszcze nie zupełnie krewni i znajomi Łukasza Szumowskiego wydoili polskiego podatnika, Szumowski zrezygnował z funkcji ministra zdrowia, a dzień wcześniej wiceministrem w tym resorcie przestał być Janusz Cieszyński. Wszystko to w momencie, gdy niemal codziennie notujemy rekordy dobowego przyrostu nowych zakażeń.

Opowieści o tym, że dymisja była planowana od lutego, a tylko epidemia wydłużyła jego pracę można włożyć między bajki. Gdyby Szumowski nie chciał być ministrem, toby nim nie był już wtedy, natychmiast i bez zbędnych ceregieli. Podobnie za fałszywe należy uznać tożsame tłumaczenia wiceministra Cieszyńskiego, ponieważ od pracowników resortu wiadomo, że Cieszyński miał zaplanowany kalendarz pracy na dłuższy czas – to oznacza tryb nagły.

Skąd ten pośpiech? Podejrzewam, iż brudy obydwu panów przestały mieścić się pod dywanami i zaczęły wychodzić poza ich gabinety. Setki milionów złotych na respiratory widmo, lewe maseczki, wielomilionowe granty państwowe na opracowanie leków przez firmę brata ministra Szumowskiego, które – ciekawe dlaczego – nigdy nie zostały wytworzone – to zapewne lista niepełna. Istotnym czynnikiem może być również fakt, iż afer w ministerstwie zdrowia nie udało się zakrzyczeć rządowej telewizji ani przykryć zatrzymaniami i aresztowaniami polityków opozycji. Dotychczas w wielu przypadkach to działało, a teraz jakoś nie.

Szumowski zapewne ma nadzieję, że jako szeregowy poseł zniknie w sejmowych ławach, a opinia publiczna szybko o nim zapomni – należy przypuszczać, że również Cieszyński liczy na ciepłą posadę w sektorze prywatnym i zniknięcie ze społecznego radaru.

Nie mam złudzeń, że jesień będzie epidemiologicznie łaskawa. W Polsce nie będzie nawet drugiej fali zachorowań na COVID-19 – będzie (raczej już jest) druga fala setek tysięcy niezdiagnozowanych wobec ułamka tych, którym wykonano testy i których poddano leczeniu. Każdy następca ministra potrzebuje kilku tygodni na wdrożenie się w nowe obowiązki, a nowy minister zdrowia potrzebuje tego czasu jeszcze więcej, ponieważ ma zarządzać obszarem szczególnie newralgicznym. Obawiam się, że poziom medycznego bezpieczeństwa mieszkańców naszego kraju z żenującego obniży się na niebezpieczny.

Komentarze