Przejdź do głównej zawartości

Rok Borysa Budki

„Nawet Schetyna nie jest tak zagorzałym schetynowcem, jak Ty” – napisała mi rok temu znajoma dziennikarka pracująca w jednym z dużych tygodników. Istotnie, byłem jednym z najbardziej wytrwałych zwolenników Grzegorza Schetyny. Po tym, gdy Koalicja Obywatelska osiągnęła w wyborach parlamentarnych 2019 roku 27% poparcia, było dla mnie jasne, że wewnętrzne ciśnienie wewnątrz Platformy Obywatelskiej może być za duże do opanowania i największą partię opozycyjną czekają duże zmiany.

Zwycięstwo w wewnętrznej rywalizacji przyszło Borysowi Budce łatwo, ponieważ dobrze odczytał wewnętrzne nastroje oraz dlatego, że miał bardzo słabych konkurentów – czwarty a niekiedy nawet piąty lub szósty partyjny szereg, choć wysokiej samooceny mogliby im pozazdrościć najwięksi egocentrycy.

Proza codziennego zarządzania partią bardzo szybko wzięła górę nad ambicjami dokonania rzeczy wielkich. Najpierw pandemia koronawirusa zamroziła jakąkolwiek aktywność terenową a potem jeszcze stało się jasne, że trzeba wymienić kandydatkę na głowę państwa. Nowy kandydat zdobył w wyborach prezydenckich ponad dziesięć milionów głosów, ale pół miliona głosów zabrakło, aby musiał przeprowadzić się na stołeczne Krakowskie Przedmieście. Przez moment wydawało się, że były już kandydat będzie potrafił zagospodarować przynajmniej większą część swoich zwolenników a korzyści z tym związane ułatwią Budce przebudowę partii i przejście do politycznej ofensywy, ale w szczycie rozgrzania ludzkich serc i umysłów, kandydat ów wyjechał na wakacje. Gdy wrócił, atmosfera była już inna a zanim jeszcze zebrał się do jakiegokolwiek działania, nikt już niczego od niego nie oczekiwał.

Wszystko to spowodowało, że w ciągu roku kadencji Borysa Budki jako przewodniczącego PO, partia wróciła do punktu wyjścia a w sondażach nawet ubyło jej kilka procent, choć nie była i nie jest poniżej psychologicznej granicy 20% poparcia. To ważne, bo wtedy gdy Grzegorz Schetyna przejmował partię od Ewy Kopacz, poparcie dla niej oscylowało w przedziale 9-13%.

Borysa Budki nie obciąża odejście z partii Joanny Muchy – tak samo, jak Grzegorza Schetyny nie obciążały odejścia innych posłów – opozycyjność nie jest łatwa, nie każdy wytrzymuje ciśnienie. Mam jednak wrażenie, że można było ten rok lepiej wykorzystać na sprofesjonalizowanie partii w dziedzinie zdalnej komunikacji z wyborcami – videoczaty z politykami to dobry pomysł, ale należało czymś zastąpić upiorne konferencje prasowe na sejmowym korytarzu, których nikt nie ogląda. Może zamiast nich należałoby przeszkolić każdego prominentnego członka partii, aby komunikował się z wyborcami w domowych warunkach i pomóc mu takie warunki sobie stworzyć?

Obecny przewodniczący zetknął się z niechęcią liberalno-lewicowych mediów, które same nazywają siebie opozycyjnymi. Nie jest to co prawda nagonka tak nikczemna i perfidna jak swego czasu była wobec Grzegorza Schetyny, ale nie można stwierdzić, że tworzą jakkolwiek przyjazną atmosferę. Dawno ogłoszono, że „Budka nie ma charyzmy” a „opozycja nie ma lidera”, choć charyzmy nie można nigdzie kupić a politycy lansowani przez media na liderów opozycji przepadli z kretesem, choć nikt nie zabraniał im pokazania, że są od Budki silniejsi i skuteczniejsi. Platformie to nie pomaga a ponieważ inne partie opozycyjne są w sejmowych mandatach i sondażowym poparciu dużo słabsze od niej, cynizm, niekompetencja i złodziejstwo polityków Zjednoczonej Prawicy nie spędzają snu z powiek Jarosława Kaczyńskiego w obawie przed rychłym nadejściem faktycznego prawa i realnej sprawiedliwości.


Komentarze