Przejdź do głównej zawartości

Zmiana lidera Platformy nic nie da

Od dobrych kilkunastu dni w mediach wszelakich trwa festiwal przekonywania Borysa Budki do złożenia rezygnacji ze stanowiska przewodniczącego Platformy Obywatelskiej. Kilkudziesięciu parlamentarzystów byłej partii Donalda Tuska i Grzegorza Schetyny napisało i wysłało do mediów list otwarty, który można streścić jako „Borys, odejdź”. Muszą go o to prosić, ponieważ jego kadencja na szczycie PO kończy się dopiero 29 stycznia 2024 r. Powód, który powinien skłonić Budkę do abdykacji? Fakt, że sondażowe poparcie dla jego środowiska, od początku jego rządów w partii, spadło o połowę.

Faktycznie – spadło. Było w okolicach trzydziestu procent, a jest w okolicach piętnastu. Wina Borysa Budki jest w tym znikoma. W naszym kraju panuje przekonanie, że szef partii politycznej powinien sam o wszystkim decydować – najdrobniejsza sprawa wewnątrz formacji nie powinna być załatwiona bez jego wiedzy i zgody i tylko wtedy uznaje się, że partia funkcjonuje. Jednocześnie, takie partie nazywa się „wodzowskimi”, a ich liderów wyzywa się od „satrapów”, „zamordystów”, „jednowładców” i mówi się, że są ludźmi chorymi na władzę. Czy jest w tym jakaś sprzeczność? Ależ skąd!

Zmiana lidera Platformy nic nie da, ponieważ nie będzie tak, że ktoś zrobi „pstryk” i ta formacja wróci na poziom 40% poparcia. To nie jest takie proste – nigdy nie było. Nie wierzyłem w cudowną moc zmiany Grzegorza Schetyny na Borysa Budkę i nie wierzę, że stanie się cud, gdy Borysa Budkę na fotelu szefa PO zastąpi ktoś inny. Przy okazji warto wspomnieć, że wybory parlamentarne w 2007 i 2011 roku zostały wygrane przez setki, a może i tysiące działaczy PO, a nie przez samego Donalda Tuska, który był wtedy liderem tego środowiska. I na tym właśnie polega różnica. Wtedy wszyscy w PO pracowali na lidera. Gdy liderem został Grzegorz Schetyna, połowa partii natychmiast zaczęła dbać o to, żeby nie czuł się za bardzo pewnie w swoim gabinecie, gdyż wyborcze sukcesy ich własnej formacji byłyby im z jakiegoś powodu nie na rękę. Dzięki takiemu podejściu, w cyklu wyborczym 2018-2020 środowisko Jarosława Kaczyńskiego zgarnęło całą pulę.

Co powinien zrobić Borys Budka? Walczyć o siebie. Nie zasłużył na odejście w atmosferze klęski, ponieważ żadnej klęski nie poniósł. Powinien wymienić całe swoje najbliższe otoczenie, ponieważ ci ludzie nie są nową jakością i osłabiają go zamiast go wzmacniać. Nie chcę dyskredytować potencjalnych kandydatów na lidera Platformy, ale gdy słyszę, że powinien to być Radosław Sikorski, to myślę, że on by wszystkich z tej partii wyrzucił – jak Bogdan Zdrojewski – ta sama wielkość ego.

Jest też w tym wszystkim mnóstwo hipokryzji. Bartosz Arłukowicz chce troszczyć się o to, aby Platforma była formacją centrową, z prawym i lewym skrzydłem, ale był gorącym orędownikiem taktyki, która twarzą PO uczyniła Barbarę Nowacką, choć nikt w tej partii nie zna argumentów, dlaczego to miało przynieść wzrost poparcia. Gdy zaś słyszę Ireneusza Rasia chwalącego Schetynę w kontrze do Budki, robi mi się naprawdę niedobrze.

Platforma Obywatelska potrzebuje zmian – również personalnych. Powinny one dotyczyć zwłaszcza struktur powiatowych, bo od lat jest tam bardzo źle. Diagnozowanie największego problemu tej partii w jej liderze jest odwracaniem kota ogonem. Ma to służyć odwróceniu uwagi od szefów formacji na niższych szczeblach. Jeśli przyjąć, że wszystkiemu winny jest zły lider, to beznadziejni szefowie struktur powiatowych mogą spać spokojnie.

Komentarze