Przejdź do głównej zawartości

Jarosław Kaczyński chyba znów chce "otwierać traktaty"

Prezes Prawa i Sprawiedliwości nie ma ostatnio dobrych dni. Po tym, gdy wczoraj musiał zorganizować konferencję prasową dla jednego posła wracającego do klubu PiS, dziś w południe wyszedł do dziennikarzy, aby wygłosić dość nieskładne oświadczenie na temat punktu widzenia jego formacji dotyczącego przyszłości Europy. 

Kaczyński ogłosił, że PiS i kilka europejskich partii podpiszą wspólną deklarację. Wśród sygnatariuszy tajemniczego dokumentu wymienił węgierski Fidesz Viktora Orbana, francuskie Zjednoczenie Narodowe Marine Le Pen czy włoskie partie Bracia Włosi i Liga oraz hiszpański VOX.

Trwa głęboki kryzys. Doprowadzono do zjawisk, które nie mają nic wspólnego z założeniami Unii Europejskiej, do superpaństwa, do centralizacji, do przeprowadzenia rewolucji kulturalnej, która ma zniszczyć struktury społeczne, w tym rodzinę – mówił prezes. – My tej rewolucji nie chcemy. Nie chcemy ograniczenia wolności. Nasz wspólny dokument zawiera akceptację dla Unii Europejskiej, ale przestrzega przed pewnymi zjawiskami i stawia na suwerenność narodów – podkreślał.

Prezes słabo zna się na sprawach międzynarodowych - nigdy nie lubił wyjeżdżać zagranicę - nawet, gdy sam był premierem. Pomysłów na ratowanie Unii też miał już mnóstwo - kiedyś jakiś znajomy prawnik miał mu nawet pisać nowe europejskie traktaty. Ani dokumentów, ani osoby nigdy nie ujawniono. Prezes po prostu nie chce, aby Bruksela patrzyła na ręce jemu i jego totumfackim. Nazywa kryzysem UE to, co w rzeczywistości jest niezgodą na bezprawie i robienie zbędnego zamieszania.

Polska nie istnieje dziś w relacjach międzynarodowych. Nawet gdyby obecnie rządzący mieli świetne pomysły na przyszłość Europy, to i tak nie będą traktowani poważnie, a ich argumenty nie zostaną wysłuchane.

Komentarze