Przejdź do głównej zawartości

Tusk zepchnął Kaczyńskiego do defensywy, obaj odcięli tlen reszcie opozycji

Sezonu ogórkowego w te wakacje raczej nie należy się spodziewać. Powrót Donalda Tuska na fotel przewodniczącego Platformy Obywatelskiej zupełnie zmienił dynamikę wydarzeń na scenie politycznej, a Jarosław Kaczyński znalazł się w defensywie, w której nie był od początku serii wyborczych zwycięstw w 2015 r.

Retoryczna sprawność Donalda Tuska, umiejętność stałego uczenia się nowych dziedzin i waga polityczna udokumentowana stanowiskami oraz czasem pełnienia funkcji to jedno. Drugie to odzwyczajenie się Jarosława Kaczyńskiego od polityki wykraczającej poza wydawanie poleceń Andrzejowi Dudzie, Beacie Szydło i Mateuszowi Morawieckiemu. Powrót Tuska jeszcze bardziej zmarginalizował urzędujących prezydenta i premiera – oni już kompletnie przestali się liczyć – to Tusk i Kaczyński rozdają karty – reszta jest tłem.

Tusk i Kaczyński odcięli tlen także innym środowiskom – Lewica co prawda bardziej chyba pogrąża się sama wewnętrzną niechęcią, ale jak dziś brzmią szumne zapowiedzi Władysława Kosiniaka-Kamysza o budowaniu szerokiego centrum i chadecji w oparciu o Polskie Stronnictwo Ludowe? Czy ktokolwiek postawi na ludowców, gdy Platformą znowu rządzi Tusk? Szymon Hołownia także nie będzie już mógł karmić się podważaniem przywództwa dwóch poprzedników obecnego lidera PO, ponieważ pozycji Tuska nikt przytomny nie odważy się zakwestionować – ani w Platformie, ani poza nią.

Warto jednak zwrócić uwagę na desperację, z jaką Jarosław Kaczyński uchwycił się „Polskiego Ładu”, choć już wiadomo, że nie powalił on Polaków na kolana, a słupkom poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości daleko do mitycznego poziomu 60%. „Polski Ład" okazał się niewypałem, a mimo to Piłsudski naszych czasów jeździ po Polsce i stara się wmówić ludziom rychły dobrobyt na miarę miliona samochodów elektrycznych i trzech milionów mieszkań. Czyni to zresztą dość niezdarnie, da się zauważyć, że bardziej recytuje, niż wie, o czym mówi.

Ewidentne jest zatem, że „Polski Ład” jest dla tego środowiska ostatnią szansą na przetrwanie u władzy, ostatnim mirażem o trzeciej kadencji. To z kolei każe zastanowić się, do czego posuną się rządzący, aby nie stać się opozycją, gdy „Polski Ład” nadal „nie zażre”, gdy nadal nie da się narzucić narracji wygodnej dla obozu, który ma dziś większość w Sejmie. Do września tylko pozornie zostało dużo czasu, a nic nie wskazuje na to, aby morale wewnątrz PiS rosło po tym, gdy prezes zrobił ze swoich ludzi nepotycznych degeneratów.

Komentarze